Świr
Co ja tu robię?
Miękkie ściany?
Drzwi bez klamek?
Okna pozamykana na stałe?
Siedzę w kącie.
Dlaczego nie mogę wyprostować rąk?
Kto mnie tu wsadził?
Dlaczego nikogo wokoło nie ma?
Nagle słychać odgłos klucza w zamku.
Wchodzą dwaj wysocy panowie.
Tak może to pomyłka?
Wyprowadzą mnie stąd!?
Przemawiam, więc do nich.
Oni uśmiechają się do siebie szyderczo.
O co im chodzi?
Nie słuchają mnie.
Siłą podnoszą do góry.
Jeden trzyma, drugi wbija w ramię
strzykawkę.
Rzucają na ziemię.
Zostajesz tu świrze mówią ze śmiechem.
Czy to ja jestem tu świrem?
Czy to ja jestem inny?
Nie dla mnie.
Odbijam się od miękkich ścian.
Śmieję się sam z siebie.
To jest moja inność?
Widocznie tak.
Widocznie wszyscy są poważni i całkiem
normalni.
To ja tu jeszcze posiedzę.
Posiedzę sam do momentu zrównania się.
Zrównania normalności.
Jakub Lewandowski Płock 20.05.2005
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.