Świtezianka
Śniłaś się brzaskiem, porannym dnieniem,
gdy spać się kładzie księżyc bledziutki,
porozpalałaś nocne marzenia,
rozcałowałaś wieczorne smutki.
Gdy mleczną kawą pola spowite,
biegniesz po rosie zakatarzona,
pod koronkową sukienką świtu,
w halucynacji wpadam ramiona.
Pszenicy włosów złocistym gajem,
roziskrzasz ogień w zaspanych oczach,
pytasz, czy lubię, jak buzi dajesz,
gdy po językach płomienie skaczą?
Budzik do ucha wrzasnął, że szósta -
wrednie zakończył schadzkę kochanków;
zniknęłaś znowu gdzieś w głębi lustra,
pośród rozlanych mgieł Świtezianko.
Komentarze (121)
I włączył się alarm...
Promiennego dnia Arku:)