Szaleniec
Cztery lata. Trzy jesienie i dwie zimy.
A doczekać wciąż nie mogę jednej wiosny.
Zamiast ziaren, zamiecione już łupiny,
które dawno temu ledwo co wyrosły.
Potem ciemność a nade mną kruk i wróbel.
Jednej twarzy wyżłobione smutkiem rysy.
Miłość serce na kolejną wiedzie zgubę.
Później wszystko we mnie zgasi i uciszy.
Lekkość skrzydeł. Ktoś je złamie i
oberwie.
Solą sypnie na jątrzącą ranę serca.
Może kiedyś jeszcze przyjdzie maj i
czerwiec,
by mnie uznać za zmarłego lub szaleńca.
Komentarze (7)
Bardzo dobry i ciekawy wiersz.
bardzo ciekawy podział na pory roku, przeczytałem z
przyjemnością - doskonale budowany klimat miłości
Cóż szaleniec i basta bo kto widział aby zamiast
ziaren były łupiny. Powinny być plewy :)
Pięknie powiedziane :)
Ja Ci życzę aby wiosna przyszła już ...ot, jutro
rano...
A może będzie inaczej i miłość rozkwitnie, pocieszy
Twoje serce.
Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam:)
Głęboki i porywający temat gostka z kicia w poetyckiej
oprawie- to jest mało spotykane.
Dobry!
Ps
popraw sylabikę
Czyta się lekko i melodyjnie.Podoba mi się