Taka powiastka...
Przyszedł listonosz, list mi dał,
Wiedziałem już, co treść oznacza.
Nie, bym się treści listu bał,
Lecz w krąg tajemnic ciężko wkraczać.
Czułem obawę, nawet drżenie,
Czytać nie chciałem tak od razu.
By wzbudzić w sobie zadziwienie,
Ukryć namiętny dźwięk obrazu.
Listonosz spojrzał na mnie ważnie,
Długo oceniał marną postać.
I potem spytał dość odważnie,
Czy list, gdy dotarł ma tu zostać.
Czułem obawę, nawet złość,
A tak pragnąłem znać treść słaną.
I powiedziałem sobie - dość,
Niech wreszcie będzie mi podaną.
Wyrwałem z ręki - poczty gońca,
Ów list pisany do mnie ponoć.
Chcę doprowadzić już do końca,
To, co mi w sumie powierzono.
Czułem obawę, lecz pragnienie,
Silniejsze bywa niż rozwaga.
Zwyczajne będzie zakończenie,
Ujawnić także się nie wzdragam.
List był od żony, szedł latami,
Poczta trzymała gdzieś w piwnicy.
Dziś śmiech zalewa oczy łzami,
Że tak się bałem tajemnicy.
Żona pisała, że się zgadza,
Na moją prośbę o spotkanie.
Chociaż rodzina jej odradza,
Że nie wypada z takim draniem.
Ot i historia jakich dużo,
Lecz czy nie warta skromnej treści.
Takie powiastki czemuś służą,
A morał duszę lekko pieści…
Komentarze (1)
Bardzo fajnie opisana historia i emocje. Lekko się
czyta