Tamtego poranka
Mgła przepędzona przez wiatr z pola
skryła się pod powiekami staruszki,
nie do rozczesania srebrzyste nitki
zbite w kołtun leżały na poduszce.
Wzniesione ręce bezwładnie opadły,
powłokę tarmosiły wykrzywione palce.
Bóle mieszały się z potem. W malignie,
nadaremnie przywoływała swoje dzieci.
Cichutkie granie psalmu na grzebieniu
wycisnęło łzy: nie było komu ich otrzeć.
Krótka modlitwa kapłana przerwała jęki,
oczekiwaną ulgę przyniósł podany wiatyk.
Komentarze (86)
Kolejnym gościom dziękuję za wgląd, serdecznie
pozdrawiam miłe panie :)
Wandeczko"samo życie" są narodziny musi być i
kres.Pozdrawiam majowo,dziękuję za uwagi,przemyślę to
:)
Pomilczę. Serdecznie pozdrawiam
Wandzia zmieniłem, teraz jest ładniej:)))
pomilczę.
Wiersz poruszający i bardzo smutny. Pozdrawiam.
smutny,,,,pozdrawiam
Dziękuję kolejnym gościom za wgląd, każdego z osobna
serdecznie pozdrawiam, życzę miłego dnia.
Smutne wspomnienia. Pozdrawiam wenuszko i wiem, co to
znaczy.
Smutne słowa
Pięknie a zarazem smutno tamtego poranka.Serdecznie
pozdrawiam:)
Smutne, gdy tracimy nam bliskich
Bardzo piękny a zarazem taki smutny...zostanę w
zadumie i współczuję Ci przeżyłam to...moja mamusia
też prawie umarła na moich rękach miała 52
lata...pozdrawiam z całego serca. dziękuję za ciekawy
komentarz i uwagę za błąd w tytule(pisałam szybko)...
Poruszający wiersz... Pomilczę.
Dorotko, podobnie jak ja, dziękuję za wgląd,
pozdrawiam :)