To było 20 października
moim dzieciom Karolinie i Bartoszowi
Słońce, co wszystko maluje złotem,
przegnało w kąty złośliwe cienie,
a trochę senne okno z witrażem,
w mistyczną ferię kolorów zmienia.
Nagle czas w miejscu stanął na chwilę,
bo coś kruchego pochwycił w dłonie.
Jakby się starał by nie upuścić,
skoro przed ołtarz zdołał już donieść.
Zabłysły świece, umilkła harfa.
W ciszę padają.przysiegi słowa,
które jak skarby lub talizmany,
trzeba gdzieś w duszy na zawsze schować.
Teraz się pysznią czerwone róże,
cudnie upięte w ślubnym bukiecie,
bo skoro miłość przyszła na dłużej,
może na śniegu zbierać je przecież.
Po chwili wyschły już łzy wzruszenia,
perły radości, tak cudnie lśniące.
Czas je na nitkę nawlec nie zdążył,
znikły jak rosa ogrzana słońcem.
Tu nawet życie oddech wstrzymało.
Wiedząc, że pamieć pewnie coś zatrze,
promienne twarze, gesty radości,
poumieszczało na zawsze w kadrze.
Nie zwiędną nigdy różowe trawy
na fotografiach i na portretach.
Tylko na zdjęciach znajome twarze
ciągle się będą do Was uśmiechać.
wiersz powstal po ogladaniu zdjec z uroczystosci
Komentarze (19)
I ja tam byłam, miód i wino piłam...
Bardzo ciepły, ładnie ujęty w słowa i rymy obrazek,
przepełniony nadzieją:))
Piękny wiersz o radosnych chwilach.I niech ta radość
zostanie:)
Jakiś się fragment przeszłości trafi,
na fotografii! Pozdrawiam!
Piękny, wzruszający wiersz... Pełen ciepła, radości,
podniosłych chwil... Bardzo mi się podoba!