ukochałem moich katolików
moich najliczniejszych przyjaciół
co dla niejednego przetrwanie było
wyczynem
albo w życiu nie zmieniłby fryzury
z obawy przed przekroczeniem ram
obyczajności,
byli i tacy których drażnili
homoseksualiści
znam też tych sławnych co chcą "tylko
kochać w Jezusie"
rodem z niespotykanych w przyrodzie
filmowych kontrastów
albo takich dla których Augustyn był
najznamienitszym z filozofów
a wstręt do zmysłów wziął się od
fatamorgany
ukochałem moich katolików- najcenniejszych
rywali
z którymi stoczyłem najwięcej
ideologicznych bojów
łudząc się, że ich przekonam, dawałem im
się pięknie zmęczyć
to oni nauczyli mnie wątpić w naukowy
racjonalizm
i uważam to za największą moją nagrodę
przystawania z nimi;
nie wykluczam, że znowu zostanę
katolikiem,
ale przyjąłbym funkcję wyłącznie
konsekwentnego inkwizytora;
przepraszam, że na ołtarzu kochałem się z
katoliczką
która chciała być silna ale na chęciach się
skończyło, gdy ujrzała moją pustkę-
cielesność nie mająca kagańców
przyzwoitości;
z nią z kolei wynalazłem zaklęcie które
poprawia nastrój
"serduszka nie oszukasz", czy jakoś tak to
brzmiało.
za oknem kolejna jesień, nie widzę już w
niej romantyzmu,
i daremnie szukałem w parku forsycji które
rozrzucają zaklęcia dzieciństwa
pieszczących się za ręce małżonków
fruwających tak delikatnie,
że nawet skowronek zazdrości, bo sądziłem
do tej pory, że tak to ma wyglądać,
ale okazało się że jestem zgoła inny, wręcz
przy tej dekoracji prymitywny-
czymś innym niż tym czym niegdyś
oddychałem. nie widzę dzisiaj falujących
włosów
kiedy wiatr podwiewa liście ku niebu, widzę
tylko liście.
tak jest łatwiej. odtrąciłem biblijny obraz
błogości.
bo nie zrozumiałbym w ten sposób siebie
tylko wasze niebo, a wolę by
ta wędrówka pozostała dla mnie czystym
nonsensem.
czarny kot przestraszył się mojego
spojrzenia
a one zazwyczaj mają wyostrzone
spojrzenie-
przystanąłem nieopodal chrześcijańskiego
szczęścia-
ujrzałem dziadka bawiącego się w
piaskownicy z wnuczką
i doceniłem ten wzruszający widok!
ale gdybym chciał być tam chwilę
autentyczny- ciągle bym obrażał
bo mi skarłowacenia przebijają się przez te
uśmiechy,
i trochę moje niedokończone historie.
zaręczam, że nie polubiłby mnie nawet wasz
błazen
sam siebie bym nie polubił za swoją podłość
w tej sytuacji.
a że nie ma milszego wiele nad zgraję
poetów(często nieświadomych bycia
poetami)
pijanych młodzieńców zatracających się w
swojej wygodzie,
życzmy więc sobie wzajemnie- wam
spienionego nieba
mnie twardej ekstatycznej realności;
niech żyją katolicy! śpiewam dziś na waszą
cześć.
bo ukochałem moich katolików-
najcenniejszych rywali
Komentarze (2)
Ma coś w sobie , napewno. Ale nie bardzo zrozumiałam
do konca.
Jeśli dobrze zrozumiałem....to zapraszam do mnie;)
Jakby mi ktos w dusze zajrzał...albo błędnie
zinterpretowałem i ironii brak w tytule...