Wciąż jest tak samo
Otwieram drzwi domu. I klucz ściskam w
dłoni.
Za chwilę poczuję tą swą pustą
przestrzeń,
do której powracam jak jeździec bez
koni.
Czy oprócz jej chłodu czuć umiem coś
jeszcze?
Usiądę w fotelu z poduszką przy skroni.
Samotność przytulę do zmęczonej duszy.
Zanurzę się w dymie tytoniowej woni
i ciszy jedwabnej kłującej tak w
uszy…
Tu mogę popłakać, choć łez się nie
wstydzę,
i przestać udawać, że nic mnie nie boli.
Że jest wciąż tak samo, ja tylko to
widzę,
choć trudno tak przecież mi grać jest w tej
roli…
Wciąż jestem samotny i takim zostanę,
bo wszystko, co wokół, po prostu mnie
mija.
I wszystko po drodze jest płytkie,
nietrwałe.
Ta pusta nieczułość powoli zabija…
Nie jestem potrzebny nikomu i nigdzie,
bo komu potrzebna dziś przyjaźń lub
miłość.
Ja sobie poradzę. Nie tu, to gdzie
indziej.
Tak, nie wiem wciąż tylko, czy była to
litość,
bo chyba nic więcej…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.