Wieczór
Poczekam aż przyjdziesz do mnie z
łazienki
Schowany pod ciepła pierzyną w atłasie
barw
Jak dzielne dziecko ukryje i zniszczę me
lęki
Poprawię włosy wypnę pierś jak
zalotnik-paw
Gdy odmówisz pacierz i zsuniesz ręcznik
Kładąc się koło mojej rozognionej duszy
Ja Tobie powiem że jestem pewnie
grzesznik
Ale twoje serce pancerz mego serca
kruszy
I wiedząc że tylko noc cała przed nami
A rano: praca, zakupy, pies i sprzątanie
Obejmę twe ciało czystszymi zmysłami
I zacznę rozkoszne ciała zdobywanie
Odchyle włosów pnącza pocałuję szyję
Utulę dłoń ,położę na mej gorącej piersi
Powiem żem szczęśliwy bo dla Ciebie żyję
A mój język ciepło, twoje usta rozchylone
zrosi
Uśmiechnę się a uśmiech będzie
autentyczny
Morski sztorm co łamie statki nie tak
mocny
Jak uścisk palców mej psyche
transgeniczny
Radość, bo daje twej duszy cząstkę mojej
mocy
Biała kartą księgi życia, każdy z naszych
wieczorów
W nas trzeba szukać snadnych bohaterów i
autorów
Tak by pełna była mądrości, miłości,
cudownych amorów
By brakło jej sierocego płaczu ,
koszmarnych potworów.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.