O g r o d n i k
Jak co dnia
niestrudzenie
z narzędziami w
dłoni
wszedł na
poletko
swojej
egzystencji
powiesił czapkę
na jabłonce
zaczerpnął wody,
po czym
ruszył nawadniać
płody
nucąc pod
nosem
ulubiona
piosenkę.
Wtem
zaskoczony
stanął jak wryty
w ziemię
pośród grządek
swoich
jego ukochany
krzew
obsypany
dwubarwnym kwieciem
zwiędł i
zczerniał
obumarłe listki
gęsto
leżały na
ziemi
zakasłał zsiniał,
upadł
obok jedynego
krzewu.
Komentarze (18)
Jednym słowem kiepsko sie stało z tym ogrodniikiem.
TAK czestpo niestety w zyciu bywa, umieraja nasze
ideały, a wtedy i nam pora umierać...
Brakuje tu czegoś...pewnie zakończenia...które
mówiłoby coś więcej.
"wszedł na poletko swojej egzystencji ..
.. upadł obok jedynego krzewu ..
piękny poetycki wiersz . Krzew - symbol tak rozumiem -
jedyny krzew obsypany
kwieciem umarł, ogrodnik z "bólu" po jego stracie padł
obok krzewu.
Pięknie .