Wiersz sto trzydziesty siódmy
Ludzie roznoszą serca
na różne adresy
patrzą sobie w oczy
żeby coś wyczytać
mowę stosują
przyjemną dla ucha
choć rzadko
bo nie wypada
klnąc jak szewc
do samotności
nie mogą się przekonać
najchętniej posłali
by ją do diabła
niech spłonie
wszystko co smutne
chcą zamienić
w radość
i tak żyje człowiek
jak kogut uwięziony
w klatce
wiedząc czy nie wiedząc
że każdego dnia
wpada jak śliwka w kompot
w otwarte ramiona
Bożej miłości
która jest i będzie zawsze
bo jest nieskończona
Komentarze (2)
Przeczytałem. To prawda,że boimy się samotności ale z
tą piękną mową to wcale nie jest tak pięknie.
Natomiast z Bożą Miłością to masz rację.
rozmieniamy się na drobne, jedyną stałą jest miłość (
boża)