Wybacz
Stoję na parapecie,
okna mego pokoju,
wołam do księżyca:
zostaw mnie w spokoju!
Łza za łzą płynie,
powietrze przecina,
już nie ma ratunku,
w rozpaczy serce trzymam.
Ogłuszam się wspomnieniem,
twojego dotyku,
na twarzy mej uśmiech,
ostatni w moim życiu.
Czas stanął,
wraz z nim me serce,
bez Ciebie mnie nie ma,
bez Ciebie nikim jestem.
Byłaś mi nadzieją,
latową, jesienną,
byłaś mi ostoją,
zimową, wiosenną.
Tobie oddałem
me bezdomne serce,
i dusze obnażoną,
i dużo, dużo jeszcze.
Żegnaj więc pociecho,
me ciepłe otulenie,
dziewczyno blond-włosa,
spełnione marzenie!
Lecz gdy tak stoję,
nad sobą nie panuje,
przychodzi jedna myśl,
co serce nurtuje :
W bezsilnej sieci,
dostrzegam tylko jedno,
czemu do cholery,
to jest I piętro!?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.