za kawę to ja bym...
nie nauczony milczeć
zrównoważonym krzykiem
wyssałem z matki wilczej
śmietankę z arszenikiem
rozganiam musze spędy
komarom dmucham w skrzydła
choć jajka prosto z grzędy
to jajecznica zbrzydła
wciąż profanuję kawę
w porankach nazbyt wczesnych
i chyba nie ma sprawy
jest tylko ojciec chrzestny
są jego niedopusty
które na straty spiszę
milczeniem złotoustym
nienauczony krzyczeć
Komentarze (5)
A calosc przypomina mi wiersze innego autora (rowniez
z beja...czyzbys mial z tym cos wspolnego? :)
Lekkie pioro i swietne metafory... Ciekawe jak sie
komarom dmucha w skrzydla?
Wymoenie wesoło, ładny język. rytmiczny,
dobra na poprawienie humoru.
Forma bez zastrzeżń jak dla mnie super !!!!!
niezły wiersz podoba mi się
zgrabnie i z polotem
podoba mi się