Zaćmienie
Przed chwilą księżyc zakrył twarz,
zdziwiłam się, bo po co,
możliwe, że w zwyczaju ma,
robi to czasem nocą.
Rumieńcem spłonął, taki wstyd,
głupio się przyznać, blamaż,
zakochał się, jak mało kto,
taka już chodzi fama.
W niewolę popadł pierwszy raz,
żył dotąd jak samotnik,
choć wokół tyle pięknych gwiazd,
spławiały go odmownie.
I w końcu przyszła pewna noc,
napotkał tę jedyną,
choć zima w dole, mróz i wiatr,
za rękę ją potrzymał.
Wybrali się i tu i tam,
również po Mlecznej Drodze,
powiedział jej, co dawno chciał,
fantazji puścił wodze.
Spytacie czemu martwię się,
i co mnie to obchodzi,
zazdrosna jestem, wolno mi,
chcę, aby mnie ochłodził.
Komentarze (18)
W fantazje może puścić się cała, oby się tylko gdzie
indziej nie puszczała.
Fantastycznie, w znaczeniu pięknie!
Zawsze się uśmiecham gdy przeczytam Twój wiersz ,
ponieważ jest w nich tyle ciepła i kobiecej kokieterii
,że naprawdę można by nią obdzielić kilka pań...tylko
pozazdrościć.