Zażegnani
Bezdroża się wloką jakoby po słocie,
gdzieś jechać nam naprzód kazano.
Czy chciano dobrze, nie myśląc o złocie?
A nas naprzód wraz zażegnano.
Bezdroża to dom nasz, ściśnięty latami
wielkimi; a Bóg dał nam życie.
Toż życie jest nasze, i lata są z nami,
ruszyli my więc już o świcie.
Nieznanym nam celem, a lepiej, niż
chciano,
zwierzono nam pułk na lat siła.
Niezbity to dowód, iż porą obraną
i wojna w nas serca zmieniła.
I szlachta wychodzi k’nam zbrojnie
się witać,
choć wie, jakąż wielkość nam dano.
„Znam ja tego człeka!”
„Kazanoż go chwytać?”
„Nie.” „Cóż więc? Bić też
nie kazano?”
Zażegnam-że ludzi pod Pana imieniem:
„Bóg z wami, brać szlachta, przez
lata!”
Po bitwie bez bitwy za stanę się
cieniem?
Za będęż ja gonił psubrata?
Ten dialog, com gadał, wyraźnie mnie
dziwi
i widać, żem ja nieobyty:
„Hetmanie, toć mówię: ci są
sprawiedliwi!”
A hetman: „Daj dowód
niezbity!”
Bo moi? Bo teraz już nie ma wolności
i prawdy – li dowód to przecie?
Odchodzę – niewiernym, bo z wielkiej
mądrości;
odchodzę, com zrodzon w tym świecie.
Komentarze (2)
Faktycznie napisany super i ten język wplatany w tekst
robi niesamowite wrażenie.
Rymy super, wiersz leciutki przy swej treści super
lekki no naprawdę ładne pióro. Mnie się podoba i tyle.
widze ze debiutujesz a juz takie fajne wierszyki :)
zawsze podobaly mi sie takie wiersze a dodatkowo tutaj
taki klimat starodawnej mowy itd..no po prostu super!