Żegnaj
Witaj na mojej ulicy,
tu znajdziesz ciszę,
przemykającą między drzewami.
Witaj na mojej ulicy,
tu spotkasz samotność,
siedzącą na mokrej ławce.
Witaj na mojej ulicy
podążaj za jasnym blaskiem
starych latarni.
Widzisz te kałuże?
to moje cierpienie,
przelane nad własnym losem.
Widzisz mgłę?
to moja dusza,
bezkształtna, szara, nieciekawa.
Widzisz ławkę?
stoi tu od lat,
moknie, próchnieje… samotnie.
Słyszysz szepty?
to słowa, które wypowiadam,
jednak nikt ich nie słyszy.
Słyszysz kroki?
to moje myśli,
są jak odłamki lustra.
Słyszysz drzewa?
nucą melodię mojego życia,
tą samą usłyszysz na cmentarzu.
Czujesz chłód?
to moje serce…
poczujesz go raz jeszcze, kiedy zasmakujesz
śmierci
Czujesz ten smród?
to zapach gnijącego życia,
pączka lilii, który nie mógł się
rozwinąć
Czujesz się nieswojo?
to dobrze,
masz jeszcze w sercu nadzieje,
ona zawsze umiera ostatnia.
Żegnaj wędrowcze…
tu znalazłeś jedynie ciszę,
jęczącą miedzy drzewami.
Żegnaj dobry człowieku…
tu zaznasz jedynie samotności,
śpiącej na przegniłej ławce.
Żegnaj przyjacielu…
zawróć z drogi,
którą ja już przebyłem…
Obyśmy się już nigdy nie spotkali.
Żegnaj…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.