Żyję w cieniu matki swej...
Nikt mnie nie przytulił po porodzie,
nikt nie uśmiechnął się na mój widok,
ledwo oddech załapałem,
znów go musiałem zatrzymać...
Dlaczego tu zostać nie mogłem?
Nigdy nie miałem kołyski
i swoich zabawek,
nikt mnie nie ukochał
ani nie przewinął.
Nie miałem nawet szans przyjrzeć się
światu,
tak bardzo żyć pragnąłem...
tak bardzo kochać chciałem
swym maluteńkim serduszkiem.
Za to nienawiść mi pozostała,
do tych wszystkich złych ludzi!
Nie miałem nawet kołyski...
ni misia,
ni zabawki.
Nigdy nic nie czułem prócz nienawiści!
Gdy moje maleńkie ciałko,
ktoś zbeształ brutalnie,
poprzysiągłem sobie w sercu,
że nienawidzić będę stale,
Tą którą wcześniej tak kochałem,
tą, która zamiast serca ma kamień...
Dlaczego żyć mi nie było dane?
Całkowicie zmasakrowany, żyję...
w cieniu matki swej sumieniu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.