/...Żyję w teatrze.../
Szarością malowany każdy dzień
a noc chrzczona słono łzami
i uśmiechy nieszczere przechodniów
idących alejami
gdy udaję, że patrze w gwiazdy
gdy góruje slońce
bezczelnie wsłuchuję się w wiatr
który ucichł
by nie unosić kolorowych liści
piję deszczówkę
leżąc na ławce
oszukuję siebie,że to wygodne łozko
czekam na miłość
bezustannie udając inną
by nie uciekła
gdy będę sobą
autor
niewypowiedziane_słowa
Dodano: 2008-02-19 14:30:38
Ten wiersz przeczytano 510 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (3)
WOW i WOW... ostatnia zwrotka jest świetna... drugi
wers o chrzczonej nocy jeszcze lepszy... w ogóle cały
wiersz mi się podoba.... jesteś WIELKA ;)
Zycie nasladuje sztuke bardziej niz sztuka zycie ale
mysle ze aktor, ktory nie musi grac -jest soba-
otrzymuje najwieksze brawa. Bardzo ladny wiersz
mi również chwilami wydaje się, że życie to jedna
wielka improwizacja i fikcja... pozdrawiam