Doktryniarz
993
miłosierdzie, skóra płonie pod natłokiem
nowych ogniw, prezent zmyślny
krzyk przez gramów dwadzieścia
i jeden, który usta rozwiera
jak szambelan wśród pospołu
trafia w kupujących szczęście,
słyszą jednak wciąż nieliczni
jak srebrników wyliczonych
pełna sakwa, stół na drzazgi
pod gromadą par gołębich
wzbija w obłok kar doczesnych
czyste myśli, obraz nędzy
i nie pomyśl, że ateizm
to ucieczka od bram jasnych
zdziwisz uśmiech, który zblednie
gdy noc spędzisz
gryząc klamkę
132
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.