Historia autentyczna
Wytrawny monter gazowych pieców,
co sam się mienił specem wśród speców,
miał mi wymienić piecyk w łazience.
Przyszedł. Przywitał się na dwie ręce,
przyciągnął wielką skrzynkę narzędzi,
dwa giętkie węże,
(trochę pozrzędził)
zapytał gdzie jest gniazdko sieciowe….
Po dwóch godzinach krzyknął: Gotowe!
Po czym mi wielce wbijał do głowy
czym myć należy piec łazienkowy
i na tym skupił uwagę całą!
… a jak już wyszedł - się okazało,
że woda leci ledwo letniawa,
i, że odleciał kafelki kawał
i, że śrubunka pękła ostatnia
i przez nią mocno gaz się ulatniał.
Jaki jest morał ? Już wiem to teraz.
Trzeba wymienić złego montera!
Komentarze (55)
niczym pan z programu usterka miłego dnia i ciepłej
wody życzę ☺
Morał świetny, tak trzeba zrobić :) pozdrawiam i głos
zostawiam +
:)) albo samemu na wszystkim się znać ;)
Wymienić na lepszy model.
:)) Podpisuję sie pod puentą tej niewesołej opowieści.
Msz ten fragment
"i że odleciał kafelki kawał
i że śrubunka pękła ostatnia"
wymaga korekty, bo zarówno kafelek jak i śrubunek są
rodzaju męskiego, (ale monterem nie jestem). Miłego
dnia:)
to był specjalista od siedmiu boleści ..fachowa praca
tylko w jego głowie się mieści ..
Kojarzy mi się z:
https://www.youtube.com/watch?v=z4dMWaI6MBY
Pozdrawiam :-)
Anno - zakasał raczej rękawy.
Odleciał kafelki? Tu chyba inna forma winna być.
A co do treści - takie złote rączki wygadane, to typy
okropne. Zmienić. :)
Bo w tym całe właśnie sedno
jaki macher - nie wszystko jedno.
Fajnie i jakże często prawdziwe
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia