* (smyczek myśli...)
smyczek myśli
przebiegły i ostry
jak krawędź brzytwy
struga zabawki
w mózgu niczym w miękkim drewnie
sosnowym
wrzyna się
w uległe skrzypce
wypędza nuty z ciemnego pudła
jak okaleczone konie
na rzeź
nie przestaje szarpać
osaczonej wiolonczeli umysłu za włosy
piersi, ramiona
pogrążony w nieprzewidywalnym
szaleństwie
nie przestaje karać się
drwiąc z newralgicznych strun
rozpryskuje drzazgi histerii
w rezonansowej przestrzeni
wirujące w rytmie muzyki
jak szorstka sierść
okrucieństwa
smyczek myśli
przebiegły i ostry
rozciął dłonie swoim władcom
sarny nut wybiegły na ulice
z krwawego koncertu pod koła wieczności
w mózgu wibruje cisza
przegryzionych warg
nikt ludzki i boski nie ujarzmi myśli
wiolonczelista Bóg skończył koncert
zszedł ze sceny, zabrał ze sobą
instrument
wielką drewnianą zabawkę człowieka
Komentarze (1)
podobaja mi sie metafory... bardzo :)
ale te ostatnie wersy... to tak jakby założyć że
człowiek nie jest samodzielny i wolny.. ze jest tylko
marionetka