...choć mrok, choć noc...
Po raz kolejny rzucasz na kolana
raz jeszcze zęby zaciskam w rozpaczy,
nie zabliźniona jeszcze dawna rana
a już kolejna moje sny zobaczy.
Schylone czoło kurz otuli z drogi
i mapę nową łza na licu stworzy,
w sprzeciwie trwają obolałe nogi
i gniew jak szakal zęby jutrzni
szczerzy.
Powstaje z martwych cielista powłoka
myśl jak kaganek chybotliwa wznosi,
i nakazuje ruszać gdzie prowadzi droga
gdzie żadna gwiazda nad czołem nie
świeci.
Przydrożny głaz więcej daje z siebie
gdy dłoń strudzona spoczynku uprosi,
pod obiecanym nie zakwitnie niebie
zdeptany los oczu nie unosi.
Raz jeszcze wstanę i odszukam dali
raz jeszcze pięści zacisnę w uporze,
nie kłam mi życie, że się światło pali
gdzieś tam daleko w człowieczym ugorze.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.