Dziki bez
Łemkom
Tam na polnej drogi skraju rośnie
czarny koralowy bez.
Czerwcem biało kwitnie pięknie pośród
dawnych tych pszenicznych i
jęczmiennych pól.
Mdłym zapachem słodkiej dumy sprasza
roje pracowitych pszczół i motyle
modroskrzydłe,
trzmiele z leśnych i podgórskich
szmaragdowych łąk...
Tam na polnej drogi skraju rośnie
czarny koralowy bez.
Postawili przy nim ludzie z brzozy
białej przekreślony dwumetrowy krzyż.
Na nim Chrystus umęczony słuchał
ludzkich wyśpiewanych próśb;
teraz nikt mu się nie kłania oprócz może
ptaków w locie i zajęcy stad...
Nie wrócą już, Panie drogi, ludzie
wygnani daleko.
Już im się umarło na obcym od bólu
tęsknoty za swoim.
W ich martwych sercach nadzieja
zastygła jak soli słup.
Po co im teraz potrzebna? Po co
im?
Po łemkowskich pustych drogach hula
tylko wiatr.
Smutna ziemia jest o świcie, smutna
chodzi, smutna chodzi spać.
Nikt nie płacze nad nią dzisiaj, nie
roztrząsa żalów próżnych:
spojrzyj na te dzikie sady, na
cerkiewkę, na kapliczkę.
Nie oszczędził los okrutny nawet skromnych
opuszczonych chyż.
Tam gdzie szumi las bukowy złocił się
pól łan,
a gdzie mostek był drewniany rośnie
dziki szczaw.
Tam gdzie watry błyskał ogień i
rozświetlał w noc marzenia,
teraz księżyc srebrną tarczą błogosławi
te pustkowia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.