Fraszki
Lis jest pożądnym obywatelem lasu,
kurników pięć wysprząta zawczasu.
Sowie różne myśli chodzą po głowie,
tylko jakoś dniem nigdy nic nie powie.
Wilk nie gustuje w królikach,
on kapturkom pod spódnice się wpycha.
Żółw jest bystry jak strumień,
tylko jego nogi mają to w dupie.
Małpa jest najśliczniejsza,
huśtając się w innej małpy objęciach.
Sekretarkę woził po górach,
żona się dowiedziała,
teraz w ławce się duży, a nie w rurach.
Na dzień matki chciał przynieść kwiatki,
matka jednak zajęta nieprzytomnie paliła
skręta.
Chory był strasznie nie do pojęcia,
już tylko w wódki wierzył zaklęcia.
Syzyfie po co ty ciągasz ten kamień,
nawet głupi zrozumie, że co przeklęte
i tak spadnie na amen.
I mówie, Baranie nie pij,
wątroba ci rąbnie.
A Baran mówi,
że jego wątroba jak Prometeusza,
poprostu odrośnie.
Dzik jest dziki, dzik jest zły
więc nie poluj na dzika,
zwykła świnia tak samo zakwika,
pomaluj na brązowo będzie dzik,
reszta i tak oko przymyka, kwik, kwik...
Gęś gęga i gęga,
choć jest bez zęba.
Bzyka pszczoła do okoła,
wstał pan, trzasną łapką raz
i pszczoła już nie woła,
leży na stołe teraz goła.
Czujesz blusa całą noc,
a o świcie trzeźwieje umysł
i mówisz, że Mozart to ktoś.
Nie chcesz z Jackiem się umawiać
więc wołasz Bartka,
żeby Jacka obgadać,
a potem się dziwisz jak ci
w parku ktoś powie, że jesteś
poprostu brzydka w wymowie.
Polski polityk może wszystko,
funduje innym gęsto,
a Ty płacisz i do lasu łazisz,
grzybami głód zapychasz,
a jak nie znajdziesz nic,
będziesz głodny
w łóżku ślinę przełykał.
Zburzyć pałace,
niech chłopom dadzą prace,
niech zniszczy się blask
w końcu ja nie byłem w KGB
walczyłem o kapitalizm ostro,
a teraz siedze pod sklepem
i widze jak Jurek Iwanow
zasuwa mercedesem
z mi nieznaną panią.
Czemu nie lubisz lisa?
Jak kitą ci kity wciska,
jak ciebie swym rudym ogonem
owija w bawełnę
i nawet nie wiesz kiedy
już podpisujesz i
całe życie w jego norze leżysz.
A kiedy krzykniesz:
„wypuść mnie lisie”,
lis machnie kitą rudzielską
i ryknie: „milcz,
podpisałeś przecież łachmyto”.
No i poszła z nim,
a mąż milczy,
wie dobrze jak to się skończy.
Ona głupia się zabawia,
póżniej z sumieniem gada,
nocami nie śpi,
przerażona zęby czyści,
siebie samej się wstydzi,
aż on wreszcie wrzeszczy,
zdradziłaś mnie,
ale ja byłem pierwszy!
Gania kot szarą mysz,
a ta mysz jakby miała skrzydeł pięć
pędzi po szopy załukach,
w lewo, w prawo i myśli:
„zaraz zgubie skubanego
czarnucha”.
Ale kot nie w ciemię bity,
trzsną haka i dalej się kręci.
Mysz na prochach, kot po wódce
demolują szopę w skokach,
rozsypując drogie ziarno,
leci słoma, sypie się mąki deszcz.
I kot nie wie, gdzie jest mysz,
ale pędzi w kółku, dziarsko,
żeby nikt nie spostrzegł,
że mysz się tylko bawi kota kosztem.
Ma Pani piękny biały ząb, pupcię jędrną,
no i Pani cycki są cudowną piosenką.
Ma Pani tylko jeden mały mankament,
z latarką trzeba szukać ten Pani talent,
ale to nic, zrobimy reklamę,
i chamy będą kupować, durnie brać na
amen.
Pani się przysunie bliżej, ja Pani
wytłumacze
jaki to jest biznes.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.