GDY WRACAM Z CODZIENNEJ DROGI
Gdy wracam z codziennej drogi,
Upajam się zapachem domu.
Cieszę się,gdy pies mnie przywita
Merdając radośnie ogonem.
A któraś z córek mi powie:
Hejka!
Co do picia chcesz mamuś?
To wszystko jest takie ważne,
I modlę się do Boga w podzięce.
Że dał mi takie kochane,
Córek moich serce.
Lecz,gdy wieczorem dom już zasypia,
Przychodzi moja tęsknota…
Jak taka zmora przebrzydła,
Obejmuje me serce i myśli mota.
Zagląda we wnętrze mej duszy,
A kiedy łzy z oczu mi płyną,
Mówi do mnie,że nie umiem kochać,
Że to jest wszystkiego przyczyną.
Przecież ja kochać umiem,
I sił we mnie do miłości tyle.
We mnie nawet płomień się żarzy,
Lecz,wiatr go gasi, co chwilę.
Ta zwariowana tęsknota…
W gąszczu historii wciąż grzebie,
I wpiera mi, że szczęśliwą,
To ja będę,ale w niebie.
I tak kłócimy się obie szalone,
Ona mi swoją prawdę wpiera.
A ja każę iść jej w inną,
Niż moja stronę.
M.Wityńska.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.