jak motyl latam po niebie
W kokonie jak okropna larwa
dojrzewałam...
lecz niewiedziałam kiedy bedzie ten ważny
moment...
kiedy wreszcie rozwiną mi sie
skrzydła...
kiedy zostanie zauważone moje piekno...
teraz wznosze sie ku niebu...
me skrzydła, zdobią kolory teczy...
są piekne ale delikatne...
potrzebowały wiele czasu aby takie
być...
aby napawać ludzi swym pieknem...
lecz tak łatwo je zniszczyć...trzeba uważać
by niezgładzić tego co tak długo juz
trwa...
a zamiast wziąść do dłoni i zgnieść
mnie...
taka delikatna...miej łaske...
a ja w zamian podaruje ci rozkosz...
delikatnego muśniecia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.