jej_marzenia
Tak właściwie to brakuje mi takiego y
nocnego rozmawiania o życiu. Gdzie kładąc
się spać, kiedy już słońce latem ma
właściwy dla siebie kolor i czując cholerne
zmęczenie. Bo albo siedzi się po ciemku
wpatrując się w siebie i nic nie widząc,
bądź siedząc całą noc z zamkniętymi oczami
i nie mówiąc nic. Siedząc tak w półśnie,
najbardziej odczuwam Ciebie, a tym samym
nawet i siebie. Wiem, że tam jesteś, choć
nawet nie czuje Twojej obecności, ciepła,
dotyku, oddechu. Wiem, że czytasz w moich
myślach najdokładniej. Ile tak można
siedzieć i nic nie mówić? Gdyby doba cała
była nocą, ciemną, to całymi latami z Tobą
tak umiem. A raczej nie, teraz już nie
będzie wspólnych lat. To nie ten sam Ty.
Więc negatyw. Error. Wracamy do początku.
Teraz Ty. Ile potrafiliśmy siedzieć i ja
patrząc w gwiazdy, a Ty wpatrując się we
mnie i rozmawiać o rzeczach całkiem
nie.istotnych.przyzwoitych.sensownych. Dla
Ciebie to y próba nawiązania bliższego we
mnie kontaktu, dla mnie? Wyjście ze mnie
wszystkiego, wszystkiego, o czym Ty nie
masz najmniejszej ochoty słuchać. Ja robię
to. Na przekór wszystkim i sobie osobno. Bo
gdzieś trzeba skończyć. I To i ja również.
Obojętne, czy w toalecie, misce,
plastikowym worku czy na chodniku. Na
którym położywszy się z odsłoniętym
brzuchem zacznę opalać się niczym
kociak.
cii...nie mów nic, choć tak bardzo pragnę
Twoich słów skarbie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.