JESIEŃ
(niedawno pisałem o lecie, a tu już jesień)
Złota jesień smutek niesie siwą mgłą przez
pola,
Chociaż pięknie jest ubrana, ale jakaś
chora.
Co dzień usta zorzą zdobi, złotą suknię
wkłada,
Ale jakaś przygnębiona i nadmiernie
blada.
Złota dama ciągle sama, a czas jej
umyka,
Musi przed nadejściem zimy znaleźć
zalotnika,
Czasu wiele nie zostało, nie jest więc
wesoła,
Pewnie przyjdzie jej poślubić zwykłego
chochoła.
Chodzi dumna i samotna po pokojach
świata,
Jakaż ona nieszczęśliwa, chociaż tak
bogata.
Na cóż złoto i purpura, wszystkie skarby
ziemi,
Skoro tylko wielka miłość może życie
zmienić.
Na dodatek się starzeje, jej czas wkrótce
minie
I majątek tego świata przyjdzie oddać
zimie.
Piękna jesień płacze deszczem, żyje w
ciągłym szoku,
Czyżby na to pracowały ciepłe pory roku?
*
* *
Tej jesieni myśl się pleni, jak w kapuście
liszki,
Że bogactwo nic nie znaczy, skoro brak ci
bliskich,
Że przed śmiercią żadna siła życia nie
powstrzyma,
Bo co żyje musi umrzeć, innej drogi nie
ma.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.