Mały ptaszek (14)
Rozdział 6. Jacek.
Mama zakończyła właśnie wczoraj swoją
trudną i ciężką pracę związaną z wydaniem
okolicznościowym jej czasopisma „Piękna
Twórczość” na setną rocznicę urodzin
znanego i cenionego od wielu lat poety,
Zbigniewa Herberta, więc była bardzo z
siebie zadowolona. Podobno ma się to ukazać
w sprzedaży dokładnie w dniu rocznicy,
29-tego października, także w Internecie i
w postaci wkładki elektronicznej
umieszczanej w różnych wydawnictwach i
gadżetach. Tak, jak zapowiadała, zamieściła
w tym wszystkim, swój esej oraz swoje dwa
nowe wiersze. Jeszcze tego nie widzieliśmy,
to jak dotąd „słodka tajemnica” mamy. Ze
wszystkiego jak dotąd w tym wydaniu
specjalnym jest zadowolona, co tym bardziej
wpłynęło na jej dobry humor i wreszcie
zupełnie niemal wyluzowany nastrój. Nawet
podobno recenzje, których tak się obawiała,
były pozytywne. Cóż, recenzje z tych esejów
i jej wierszy tak naprawdę ukażą się
publicznie dopiero po rozpoczęciu się
sprzedaży periodyku, niemniej jednak nasza
mama miała już jakieś pierwsze wiadomości,
uzyskane na zasadzie "przecieków".
I w końcu oboje, mama i tato, przyjechali
dzisiaj do nas razem. Oboje w dobrych
nastrojach, uśmiechnięci, pogodni i chętni
do zajęcia się swoimi wnukami, Jarkiem i
Kasią. Pogoda była bardzo ładna, więc
najpierw poszli w czwórkę na spacer po
okolicznym lesie. Gdy wrócili około
trzeciej, to zajęliśmy się obiadem i aż do
godziny piątej nie wracaliśmy do sprawy,
którą chciała omówić mama.
W końcu jednak usłyszałem od niej:
-Jacku, czy moglibyśmy naszą kawę
poobiednią wypić we dwoje w twoim
gabinecie?
Tata aż gwizdnął ze zdumienia:
-Ho, ho, ale ty masz Jacek miłą propozycję.
Ja takich nie otrzymuję!
-Ależ tato, zapraszam cię na kawę do mnie,
wypijemy sobie razem tu z boczku, w salonie
- uśmiechnęła się rezolutnie Agnieszka.
-No widzisz? Masz jeszcze lepszą propozycję
- podsumowała mama i za chwilę przeszliśmy
rzeczywiście z naszą kawą w filiżankach do
sąsiedniego gabinetu.
Mama zadbała, żeby zamknąć drzwi i
usiedliśmy sobie wygodnie przy okrągłym
drewnianym stoliku obok mojego biurka.
Zaczęła się moja rozmowa z mamą, jedna z
najciekawszych, jakie miałem przyjemność
odbyć z moją własną mamą. Ona była teraz
taka piękna.... niemal jak ta moja
siostrzyczka, spotkana gdzieś tam w tej
nieziemskiej przestrzeni. Moja mama, zawsze
elegancka i zadbana, teraz także taka była,
z częściowo rozpuszczonymi długimi,
brązowymi włosami, upiętymi z tyłu za
pomocą broszki. Uśmiechnięte usta i duże,
lśniące oczy nie zdradzały tego, z jakimi
problemami za chwilę przyjdzie mi się
zmierzyć.
-Jacku, jestem ci ogromnie wdzięczna, że w
tak wspaniały sposób wyposażyłeś mnie w
swój specyficzny sprzęt ornitologiczny -
uśmiechnęła się tym swoim rozbrajającym
uśmiechem.
-Mamo, masz na myśli tego skromnego ptaszka
z żółtym dziobkiem? - spytałem.
-Tak, właśnie mam na myśli tego skromnego
ptaszka, tego Żenię. Jest bardzo
sympatyczny, pomógł mi załatwić jedną
poważną sprawę, a teraz chciałabym z tobą
załatwić drugą.
-Żenia pomógł ci załatwić jedną poważną
sprawę? To znaczy co, mianowicie?
-Wyobraź sobie, że twój kochany tatuś
znalazł w końcu czas, żeby wybrać się do
lekarza. Lekarz go trochę zrugał, że nie
dba o siebie, bo echo i inne badanie serca
potwierdziło to, co wykrył Żenia, że tato
ma w początkowym stadium chorobę wieńcową i
nadciśnienie. Lekarz kazał mu zrobić dalsze
badania, na razie zalecił mu jakieś
proszki, żeby choroba się nie posuwała,
lecz żeby wszystko wróciło do normy. Lekarz
mówi, że wszystko jest jeszcze możliwe, że
nic na razie poważnego jeszcze nie
wystąpiło. Jeśli tak, to nasz wspólny plan,
Jacku, bardzo by się udał. Możemy sobie
nawzajem pogratulować. Tobie, mnie i
twojemu ptaszkowi.
-Dziękuję, kochana mamo, bardzo jesteś
fajna. A co to za druga sprawa?
Mama spoważniała, chwilę milczała, jakby
myśląc nad tym, od czego zacząć. W końcu
zaczęła.
-Wiesz, Jacku, ten ptaszek Żenia ma
naprawdę dużo ciekawych funkcji. Ma dużo
ciekawych i chyba pożytecznych możliwości i
umiejętności. Jeszcze raz muszę ci
pogratulować.
-Dopiero co wróciłem przedwczoraj do pracy,
mamo, jeszcze nie miałem okazji, by
czymkolwiek się zająć poza wieloma
spotkaniami, rozmowami bardziej i mniej
oficjalnymi, poza załatwianiem zwyczajnie
tak po prostu porządku i posprzątaniem na
moim biurku. Ale już od poniedziałku mam
nadzieję, że przede mną nowe ciekawe prace
i wyzwania.
Mama objęła mnie czule i uśmiechnęła, po
czym wróciła do głównego tematu naszej
rozmowy.
-Jacku, ten ptaszek, ten ciekawski Żenia,
zanotował to wszystko, czego się dowiedział
u mnie w moim domu. Zarówno zbadał zdrowie
taty, jak i zdołał w jakiś sposób zbadać
zawartość mojej szuflady w moim biurku oraz
paru innych rzeczy na biurku. Nie wiem, jak
on tego dokonał, ale bardzo wiele rzeczy
się w zapisało w jego małym „rozumku”. Od
czasu, gdy Janek, brat Agnieszki, tu
przyjechał do Komorowa, to i on wykazał się
niezłą znajomością takich rzeczy, jak
ustawianie różnych funkcji ptaszkowi i
odczytywanie zawartości jego pamięci. Z
kolei dzięki jego, to znaczy Janka,
zdolnościom, a także dzięki cierpliwemu i
skutecznemu wytłumaczeniu mi tego, także i
ja dowiedziałam się, jak to robić. Wyobraź
sobie, synku, że twoja mama popełniła spory
postęp w tej dziedzinie, że możesz już i ze
mnie być trochę bardziej zadowolony. Już
nie jestem tak zupełnie tępa i bezradna w
informatyce.
-Ależ, mamo, nigdy tak nie uważałem, wręcz
przeciwnie - wykrzyknąłem z wielkim
przekonaniem.
-Tak czy owak, drogi Jacku, zostało mi
kilka spraw do omówienia z tobą, jeśli
chodzi o zawartość pamięci naszego ptaszka
Żeni.
-Słucham cię, mamusiu, pytaj o co chcesz.
Jeśli potrafię, to odpowiem.
-Po pierwsze, odczytałam z jego pamięci, że
Żenia przewertował zawartość co najmniej
kilkunastu kartek, złożonych dość luźno w
szufladzie i na wierzchu mojego biurka.
Przede wszystkim, były to wiersze - moje
wiersze, zapisane w ostatnich kilku
miesiącach przed twoim wypadkiem. Były to
także te dwa wiersze, które zapamiętałeś
rzekomo dzięki temu, że Zosia, nasz kochana
Zosieńka, recytowała ci to w zaświatach.
Natomiast ja odkryłam, że te dwa wiersze,
między innymi właśnie te dwa, przeczytał
sobie nasz sympatyczny Żenia. Mało tego,
rejestr tego ptaszka, który odczytałam,
pokazał, że pozostawiony na twoich
piersiach ten rezolutny ptaszek recytował
ci wielokrotnie te wiersze w czasie twojej
choroby, gdy byłeś bez świadomości. Robił
to prawie zawsze wtedy, gdy nikogo nie
było, bo takie miał zadanie - mówić do
ciebie naszym głosem, moim, Agnieszki,
taty, ile tylko razy to możliwe i bez
żadnej niecierpliwości. W sumie rejestr
pokazał, że ptaszek cytował ci te wiersze
dwieście trzydzieści trzy razy. Jeśli jego
podstawowym zadaniem było obudzić twój
poraniony mózg za pomocą tych i wielu
innych słów, to oczywiście wywiązał się z
tego zadania znakomicie. Dlatego, że tak go
świetnie skonstruowałeś, że być może i
ciebie samego zaskoczył. Oczywiście
wywiązał się równie znakomicie z drugiego
zadania, żeby delikatnie rozgrzewać twoje
ciało, dotykać je swoim - powiedzmy -
ptasim ciałkiem, w ten sposób trochę
chociaż udając żywego człowieka.
Mama przerwała na chwilę, by przełknąć
trochę kawy. Przyznam się, że zacząłem się
wtedy poważnie zastanawiać, do czego ta
rozmowa zmierza. Chcąc jak gdyby
"zabezpieczyć" choć trochę "swoje tyły",
wtrąciłem swoje nieśmiałe pytanie:
-Wiesz co, mamusiu? Może jeszcze się
zastanów, czy chcesz dalej prowadzić ze mną
w ten sposób tę rozmowę. Twoje słowa,
zwłaszcza jeśli dobrze zapamiętałem -
zacytuję z pamięci: "dwa wiersze, które
zapamiętałeś rzekomo dzięki temu, że Zosia,
nasz kochana Zosieńka, recytowała ci to w
zaświatach" - zmierzają do jakiegoś
nieznanego mi celu. Ale moja intuicja mówi
mi, że może lepiej tego zagadnienia zbyt
mocno nie poruszajmy?
Mama wyprostowała się, spojrzała na mnie
trzymając jeszcze w ręku filiżankę kawy i
oznajmiła:
-Jacku, ja dużo wiem, dużo się
dowiedziałam. Dzięki twojej, niestety,
chorobie, dzięki twojemu cudownemu
wyzdrowieniu oraz dzięki twemu -
przepraszam, ale użyję tego słowa -
rzekomemu spotkaniu z naszą Zosią w
zaświatach - ja się bardzo, bardzo dużo
nauczyłam. Nauczyłam i dużo dowiedziałam,
także o sobie samej. Nie, nie boję się, że
dowiem się jakiejś nieznanej mi prawdy,
która mnie rozczaruje i spowoduje, że wrócą
znów moje poprzednie wspomnienia i problemy
z pogranicza zdrowia psychicznego. Jacku,
nie martw się o to, twoja mama jest w tej
chwili przygotowana na wszystko. Ja już
także całkowicie wyzdrowiałam. Wszystko, co
wiem, wystarczy na początek naszej rozmowy,
pragnę tę wiedzę rozszerzyć, ile się uda
nam obojgu. Nikt poza nami nie musi o tym
się dowiedzieć.
-Dobrze, mamo. Jestem do dyspozycji. Pytaj
mnie dalej, co będę wiedział, to
odpowiem.
Tak więc spasowałem ze wszelkim oporem.
Mojej mamie należało się wszystko, czego
pragnęła. Także i ta prawda, która być może
spowoduje rozczarowanie, ale jak wiadomo,
co nas nie zabije, to nas wzmocni. „Pytaj,
o co chcesz, kochana mamo”.
-Dobrze, Jacku, powiedz mi, czy możemy
teraz obejrzeć to wszystko, co zapisało się
w pamięci Żeni?
Musiałem zrobić wielkie oczy, bo mama się
trochę roześmiała.
-Ależ mamo, to może być praca na kilka dni
lub tygodni, Żenia ma ogromną pamięć
wewnętrzną - zaoponowałem dość
nieśmiało.
-W porządku, nie martw się - odpowiedziała.
-Twoja mama poświęciła temu zagadnieniu
sporo czasu, pomimo tego wszystkiego, co
się w ostatnich tygodniach zdarzyło.
Potrafię też przyspieszać odsłuchiwanie,
potrafię kopiować wybrane fragmenty tekstu,
wreszcie potrafię zapisywać i kopiować
nagrane wypowiedzi w postaci plików
tekstowych. Ja ci to wszystko zostawię,
choć raczej się tym nie zajmuj, skoro masz
tak dużo do załatwienia zarówno w pracy,
jak i w domu. Chciałabym jedynie, byśmy się
razem zapoznali z kilkoma stronami
zapisanego przeze mnie wybranego tekstu.
Jeśli będziesz chciał tego odsłuchać w
postaci audio, to też możemy to łatwo
odnaleźć. Wszystko dzięki temu, że tak
ładnie i profesjonalnie zaprojektowałeś i
wykonałeś tego swojego ptaszka.
Spojrzałem na nią z wielką przyjemnością -
była naprawdę w doskonałym nastroju,
poważna, ale i uważna w tym, o czym mówiła,
a jednocześnie wyraźnie znała się na
rzeczy. Poczułem się w obowiązku coś jej
wyjaśnić:
-Zainstalowałem Żeni między innymi systemy
wywiadowcze, jakie stosujemy w naszych
dronach dla wojska, także w tym naszym
najnowszym STEP-ie 30. To naprawdę wysoka
klasa światowa. Jeśli kartki w twojej
szufladzie lub na biurku były luźno
ułożone, to Żenia mógł sobie z tym poradzić
bez problemu, skanując każdy dokument z
osobna, w tym twoje wiersze i jakieś twoje
notatki. Jeśli dokumenty były spięte i w
jakimś stopniu był utrudniony do nich
dostęp, to i z tymi w jakimś stopniu Żenia
mógł sobie poradzić, bo potrafi za pomocą
promieniowania właściwie dobranego do
badanego materiału także zeskanować
zawartość dokumentu, dla wzroku człowieka
niedostępnego z powodu przykrycia choćby
jakąś inną białą kartką papieru. To
wszystko, co jest zeskanowane, system
ptaszka natychmiast potrafi
przetransformować na dokumenty tekstowe,
graficzne, audio i tym podobne. Także
przetworzyć na ludzką mowę.
Mama znów się uśmiechnęła:
-Dobrze, synku, nie tłumacz mi za bardzo
tego, bo się w końcu jednak pogubię. Możemy
teraz obejrzeć tę zawartość pamięci Żeni -
tak ja to przygotowałam - i zobaczyć, co
ten niepozorny wywiadowca i jednocześnie
diagnosta znalazł w moim domu i co z tym
zrobił?
Cóż, teraz się dopiero zaczęło na dobre.
Dość długa, niemal godzinna konferencja z
mamą i jednocześnie analiza nagranych
dokumentów i informacji. Nigdy nie
przypuszczałem, że mama aż tak głęboko się
zaangażowała w wyjaśnienie tej sprawy, że
potrafiła to zrobić w sposób niemal
profesjonalny. To, czego się dowiedziałem,
o czym z kolei przedtem moja mama się
dowiedziała, analizując zapisy w pamięci
Żeni, sprawiło kilka razy, że poczułem się
dość dziwnie - jak na jakimś poważnym
egzaminie.
Oprócz wielokrotnego czytania mi tych
napisanych przez mamę wierszy - Żenia
wielokrotnie odczytywał mi wtedy jakieś
bardzo intymne zapiski mamy, jakieś jakby
fragmenty jej dziennika, w którym
zapisywała swoje na wpół poetyckie
refleksje. Żenia, ten niepozorny Żenia,
"pracował" wtedy w gabinecie mojej mamy na
Bemowie jak wytrawny wywiadowca, bo takie
funkcje mu zapisałem do jego "ptasiego
móżdżka", do jego systemu operacyjnego.
Najwięcej z tych zebranych zapisków
dotyczyło Zosi, mojej siostrzyczki. A po
wylądowaniu na moich piersiach ten
niezmordowany ptaszek wiele godzin nocnych
poświęcił na to, by mi to wszystko
odczytać. Systematycznie, zdanie po zdaniu,
zapis po zapisie, czytał mi to podłożonym
głosem mojej mamy.
W jaki sposób mój mózg, wtedy coraz
bardziej wracający do wszystkich funkcji
życiowych, wraz ze swoimi coraz bardziej
wyraźnie odbieranymi informacjami,
przetwarzał te wszystkie dźwięki i sygnały?
W jaki sposób to mogło się dziać, że mój
mózg przetwarzał to na moje senne wrażenia,
na sny i marzenia, których nigdy już nie
będę w stanie oddzielić od wrażeń z
realnego świata? W jaki sposób nałożyło się
to wszystko na moją i tylko moją tęsknotę
do mojej zmarłej w dzieciństwie
siostrzyczki, której tak naprawdę nie było
mi dane poznać, bo przecież byłem wtedy
jeszcze za mały?
Moja droga mama, oprócz umiejętności
analizowania i segregowania tej całej
zawartości "ptasiej" pamięci, potrafiła
także przeanalizować wartość i prawdziwość
moich wypowiedzi, posługując się modułem
analizy prawdziwości wypowiedzi – a taki
moduł także, w sumie chyba niepotrzebnie i
jakby „na swoje nieszczęście” -
zainstalowałem w systemie elektronicznym
Żeni.
Polega to na tym, że system oznacza
zapisane wypowiedzi głosowe i jest w stanie
na bieżąco analizować je pod względem
prawdziwości. Warunkiem, aby to poprawnie
działało, jest, żeby ptaszek miał dostęp w
czasie realizacji nagrywania wypowiedzi do
pomiarów biometrycznych osoby to
wypowiadającej. W tym wypadku były to moje
wypowiedzi i Żenia siedząc na moich
piersiach miał właśnie dostęp do mierzenia
moich parametrów biometrycznych w czasie
nagrywania. Mama poprosiła, właśnie teraz,
o interpretację tego kawałka materiału!
Zapisało się tak: "Zosia kazała mi tu
wrócić, powiedziała mi także cały ten
wierszyk, tę uroczą kołysankę naszej mamy."
Taki tekst, moja wypowiedź, została nagrana
przez system ptaszka.
System oznaczył tę wypowiedź symbolem F1 -
wypowiedź fałszywa 1 stopnia. Możliwa
przyczyna - mówiący wypowiada swoje
rzeczywiste lub wyobrażone sądy, bez
zamierzonej chęci mówienia nieprawdy,
jednak jest to wypowiedź o bardzo niskim
prawdopodobieństwie i stopniu prawdziwości.
Można ją zaliczyć do na przykład relacji ze
snu lub filmu fabularnego.
Drugi passus: "Tak, tato, Zosia. Spotkałem
ją tam, śliczną młodą dziewczynę z blond
włosami." - także oznaczone przez "system
ptaszkowy" symbolem F1.
Trzeci: "Ona także tutaj była ze mną, tu, w
tym pokoju. Odprowadziła mnie tutaj, chwilę
ze mną tu pobyła, kiedy nikogo nie było" -
oznaczone symbolem F1.
Następny: "Przytulała się tam do mnie, a
także na pożegnanie tutaj. Moja mała,
kochana siostrzyczka" - oznaczone
symbolem F2.
F2 - wypowiedź fałszywa 2 stopnia. Możliwa
przyczyna - mówiący wypowiada swoje
rzeczywiste lub wyobrażone sądy,
zamierzając celowo wprowadzić kogoś w
błąd.
Jest to wypowiedź o niemal najniższym
stopniu prawdopodobieństwa i o niemal
najniższym stopniu prawdziwości. Mówiąc po
ludzku - kłamstwo.
Następny: "Tak, jak moje dzieci umieją to
robić, tutaj, w moim domu na Ziemi" -
oznaczone symbolem T1.
T1 - wypowiedź prawdziwa 1 stopnia. Mówiący
wypowiada swoje rzeczywiste lub wyobrażone
sądy, bez zamiaru wprowadzenia kogoś w
błąd. Jest to wypowiedź o wysokim
prawdopodobieństwie i stopniu prawdziwości.
Ocena T2 byłaby analogiczna, z
interpretacją "w najwyższym stopniu
wypowiedź prawdziwa".
Następny: "Powiedziała, że nas wszystkich
ogromnie kocha i że mam wracać, bo tu jest
kilka .... wiele osób, które na mnie
czekają" - oznaczone symbolem F1.
Dalej nie dałem rady, odmówiłem mamie
dalszej interpretacji:
-Mamo, Zosia naprawdę była tutaj ze mną,
spotkała się ze mną i poprosiła, bym
przekazał ci, co ci przekazałem. Mamo,
kochanie, musisz przestać o niej tak
myśleć, jak dotychczas. Musisz także
przestać myśleć o tych zapisanych przez
system zwykłego robota, zwykłego drona,
przez taki po prostu najzwyklejszy automat.
To wszystko są przecież tylko i wyłącznie
ludzkie manipulacje, także moje. A wszelkie
manipulacje nigdy nas nie prowadzą do
poznania prawdy. W niektórych sytuacjach
być może są one czasem pomocne i są
potrzebne do osiągnięcia zamierzonego celu,
ale w większości przypadków są zbędne, a
czasem są i mogą być wręcz szkodliwe. Bo
generalnie manipulowanie ludźmi i ludzką
świadomością jest szkodliwe i nie powinno
być stosowane!
Mama patrzyła na mnie z uśmiechem.
-Synku, dziękuję ci. Masz bardzo dużo
racji, zwłaszcza mówiąc o manipulowaniu
ludźmi. Wierzę ci, że myślisz, że spotkałeś
Zosię i że ona mówiła ci, że jest tam
szczęśliwa. Wierzę ci, że tak myślisz i
dziękuję ci, że tak o tym opowiedziałeś,
tak przekonywująco, bo w ten sposób mnie
wyleczyłeś. Wiem, że bardzo się o mnie
martwiłeś, ale też i teraz jeszcze się
martwisz, o moje wspomnienia związane z
naszą biedną Zosieńką. Jacku, bardzo ci za
to wszystko dziękuję. Jesteś bardzo
kochającym synem, jestem ci wdzięczna za
troskę. Już nie będę do tego wszystkiego
wracała, przyrzekam ci to. Chciałam
jedynie, byś wiedział o tym, że ja znam
twoje najlepsze intencje, ale znam też
prawdę o tym twoim wyobrażonym spotkaniu z
Zosią w zaświatach...
Przerwała na chwilę, patrzyła na mnie
uważnie, ścisnęła moje dłonie
-Mamo... kocham cię. Zosia … tam, też cię
kocha...
-Tak, Jacku, dziękuję ci z całego serca. Ja
też kocham ciebie i naszą Zosieńkę. To
dzięki tobie i twojej relacji o nie odbytym
spotkaniu z nią, zostałam uzdrowiona.
Dziękuję tobie i Zosi. Bardzo ci dziękuję,
synu.
Tak zakończyła się mniej więcej ta nasza
przedziwna rozmowa, uzdrowionej matki z
uzdrowionym synem. Oboje uzdrowieni w
sposób tak tajemniczy, że niemal pewne
wydaje mi się, że w sposób nadprzyrodzony.
Ale w tym konkretnym momencie, gdy
przestaliśmy oboje o tym rozmawiać i za
kilka minut znów byliśmy razem z naszymi
najbliższymi, czekającymi na nas w
sąsiednim salonie, miałem wrażenie, że mama
nie bardzo w to wszystko wierzy. Nie bardzo
wierzy w tę nadprzyrodzoność, tę boskość i
cudowność tych wszystkich zdarzeń.
Potem już nie wracaliśmy do tego, dlatego
nie dowiedziałem się, jak moja mama z tym
dalej sobie radzi. Możliwe, że coś jeszcze
się przydarzyło więcej, co mogło wpłynąć na
jej przeżycia i pamięć o tych wydarzeniach.
Nie miałem jednak okazji o tym więcej z nią
rozmawiać.
Komentarze (10)
:)
Amor
Zapewne tak było.
Dziękuję za wizytę i komentarz.
Pozdrawiam.
Myślę, że była to śmierć kliniczna, a z racji, że
cuda się zdarzają Pan Bóg mógł pozwolić na spotkanie
rodzeństwa
Beata
Bardzo dziękuję za czytanie, zainteresowanie i
życzliwe komentowanie.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiara i nauka, co jest prawdą a co wynika z wyobraźni
napędzanej ludzką tęsknotą, o skłonnościach ludzkiego
rozumu do manipulacji nie zawsze świadomej i badaniu
tych najbardziej skrytych intencji.
Mama obawiała się pewnie aby kosztem własnego zdrowia
psychicznego Jacek nie próbował chronić swojej mamy
przed zranieniem duchowym. Bardzo interesująco.
Dobrego dnia:)
Basia
Pięknie dziękuję za czytanie i opinie.
Pozdrawiam.
intrygujące opowiadanie Pozdrawiam:))
Anna
Zosiak
Bardzo dziękuję za odwiedziny, przeczytanie i opinie.
Jutro będzie ostatni odcinek, być może z jeszcze jedną
niespodzianką.
Pozdrawiam.
ciekawe, bardzo ciekawe
Ciekawa lektura.
Miłego dnia.