Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Życie

Mały ptaszek (14)

Rozdział 6. Jacek.

Mama zakończyła właśnie wczoraj swoją trudną i ciężką pracę związaną z wydaniem okolicznościowym jej czasopisma „Piękna Twórczość” na setną rocznicę urodzin znanego i cenionego od wielu lat poety, Zbigniewa Herberta, więc była bardzo z siebie zadowolona. Podobno ma się to ukazać w sprzedaży dokładnie w dniu rocznicy, 29-tego października, także w Internecie i w postaci wkładki elektronicznej umieszczanej w różnych wydawnictwach i gadżetach. Tak, jak zapowiadała, zamieściła w tym wszystkim, swój esej oraz swoje dwa nowe wiersze. Jeszcze tego nie widzieliśmy, to jak dotąd „słodka tajemnica” mamy. Ze wszystkiego jak dotąd w tym wydaniu specjalnym jest zadowolona, co tym bardziej wpłynęło na jej dobry humor i wreszcie zupełnie niemal wyluzowany nastrój. Nawet podobno recenzje, których tak się obawiała, były pozytywne. Cóż, recenzje z tych esejów i jej wierszy tak naprawdę ukażą się publicznie dopiero po rozpoczęciu się sprzedaży periodyku, niemniej jednak nasza mama miała już jakieś pierwsze wiadomości, uzyskane na zasadzie "przecieków".
I w końcu oboje, mama i tato, przyjechali dzisiaj do nas razem. Oboje w dobrych nastrojach, uśmiechnięci, pogodni i chętni do zajęcia się swoimi wnukami, Jarkiem i Kasią. Pogoda była bardzo ładna, więc najpierw poszli w czwórkę na spacer po okolicznym lesie. Gdy wrócili około trzeciej, to zajęliśmy się obiadem i aż do godziny piątej nie wracaliśmy do sprawy, którą chciała omówić mama.
W końcu jednak usłyszałem od niej:
-Jacku, czy moglibyśmy naszą kawę poobiednią wypić we dwoje w twoim gabinecie?
Tata aż gwizdnął ze zdumienia:
-Ho, ho, ale ty masz Jacek miłą propozycję. Ja takich nie otrzymuję!
-Ależ tato, zapraszam cię na kawę do mnie, wypijemy sobie razem tu z boczku, w salonie - uśmiechnęła się rezolutnie Agnieszka.
-No widzisz? Masz jeszcze lepszą propozycję - podsumowała mama i za chwilę przeszliśmy rzeczywiście z naszą kawą w filiżankach do sąsiedniego gabinetu.
Mama zadbała, żeby zamknąć drzwi i usiedliśmy sobie wygodnie przy okrągłym drewnianym stoliku obok mojego biurka.
Zaczęła się moja rozmowa z mamą, jedna z najciekawszych, jakie miałem przyjemność odbyć z moją własną mamą. Ona była teraz taka piękna.... niemal jak ta moja siostrzyczka, spotkana gdzieś tam w tej nieziemskiej przestrzeni. Moja mama, zawsze elegancka i zadbana, teraz także taka była, z częściowo rozpuszczonymi długimi, brązowymi włosami, upiętymi z tyłu za pomocą broszki. Uśmiechnięte usta i duże, lśniące oczy nie zdradzały tego, z jakimi problemami za chwilę przyjdzie mi się zmierzyć.
-Jacku, jestem ci ogromnie wdzięczna, że w tak wspaniały sposób wyposażyłeś mnie w swój specyficzny sprzęt ornitologiczny - uśmiechnęła się tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
-Mamo, masz na myśli tego skromnego ptaszka z żółtym dziobkiem? - spytałem.
-Tak, właśnie mam na myśli tego skromnego ptaszka, tego Żenię. Jest bardzo sympatyczny, pomógł mi załatwić jedną poważną sprawę, a teraz chciałabym z tobą załatwić drugą.
-Żenia pomógł ci załatwić jedną poważną sprawę? To znaczy co, mianowicie?
-Wyobraź sobie, że twój kochany tatuś znalazł w końcu czas, żeby wybrać się do lekarza. Lekarz go trochę zrugał, że nie dba o siebie, bo echo i inne badanie serca potwierdziło to, co wykrył Żenia, że tato ma w początkowym stadium chorobę wieńcową i nadciśnienie. Lekarz kazał mu zrobić dalsze badania, na razie zalecił mu jakieś proszki, żeby choroba się nie posuwała, lecz żeby wszystko wróciło do normy. Lekarz mówi, że wszystko jest jeszcze możliwe, że nic na razie poważnego jeszcze nie wystąpiło. Jeśli tak, to nasz wspólny plan, Jacku, bardzo by się udał. Możemy sobie nawzajem pogratulować. Tobie, mnie i twojemu ptaszkowi.
-Dziękuję, kochana mamo, bardzo jesteś fajna. A co to za druga sprawa?
Mama spoważniała, chwilę milczała, jakby myśląc nad tym, od czego zacząć. W końcu zaczęła.
-Wiesz, Jacku, ten ptaszek Żenia ma naprawdę dużo ciekawych funkcji. Ma dużo ciekawych i chyba pożytecznych możliwości i umiejętności. Jeszcze raz muszę ci pogratulować.
-Dopiero co wróciłem przedwczoraj do pracy, mamo, jeszcze nie miałem okazji, by czymkolwiek się zająć poza wieloma spotkaniami, rozmowami bardziej i mniej oficjalnymi, poza załatwianiem zwyczajnie tak po prostu porządku i posprzątaniem na moim biurku. Ale już od poniedziałku mam nadzieję, że przede mną nowe ciekawe prace i wyzwania.
Mama objęła mnie czule i uśmiechnęła, po czym wróciła do głównego tematu naszej rozmowy.
-Jacku, ten ptaszek, ten ciekawski Żenia, zanotował to wszystko, czego się dowiedział u mnie w moim domu. Zarówno zbadał zdrowie taty, jak i zdołał w jakiś sposób zbadać zawartość mojej szuflady w moim biurku oraz paru innych rzeczy na biurku. Nie wiem, jak on tego dokonał, ale bardzo wiele rzeczy się w zapisało w jego małym „rozumku”. Od czasu, gdy Janek, brat Agnieszki, tu przyjechał do Komorowa, to i on wykazał się niezłą znajomością takich rzeczy, jak ustawianie różnych funkcji ptaszkowi i odczytywanie zawartości jego pamięci. Z kolei dzięki jego, to znaczy Janka, zdolnościom, a także dzięki cierpliwemu i skutecznemu wytłumaczeniu mi tego, także i ja dowiedziałam się, jak to robić. Wyobraź sobie, synku, że twoja mama popełniła spory postęp w tej dziedzinie, że możesz już i ze mnie być trochę bardziej zadowolony. Już nie jestem tak zupełnie tępa i bezradna w informatyce.
-Ależ, mamo, nigdy tak nie uważałem, wręcz przeciwnie - wykrzyknąłem z wielkim przekonaniem.
-Tak czy owak, drogi Jacku, zostało mi kilka spraw do omówienia z tobą, jeśli chodzi o zawartość pamięci naszego ptaszka Żeni.
-Słucham cię, mamusiu, pytaj o co chcesz. Jeśli potrafię, to odpowiem.
-Po pierwsze, odczytałam z jego pamięci, że Żenia przewertował zawartość co najmniej kilkunastu kartek, złożonych dość luźno w szufladzie i na wierzchu mojego biurka. Przede wszystkim, były to wiersze - moje wiersze, zapisane w ostatnich kilku miesiącach przed twoim wypadkiem. Były to także te dwa wiersze, które zapamiętałeś rzekomo dzięki temu, że Zosia, nasz kochana Zosieńka, recytowała ci to w zaświatach. Natomiast ja odkryłam, że te dwa wiersze, między innymi właśnie te dwa, przeczytał sobie nasz sympatyczny Żenia. Mało tego, rejestr tego ptaszka, który odczytałam, pokazał, że pozostawiony na twoich piersiach ten rezolutny ptaszek recytował ci wielokrotnie te wiersze w czasie twojej choroby, gdy byłeś bez świadomości. Robił to prawie zawsze wtedy, gdy nikogo nie było, bo takie miał zadanie - mówić do ciebie naszym głosem, moim, Agnieszki, taty, ile tylko razy to możliwe i bez żadnej niecierpliwości. W sumie rejestr pokazał, że ptaszek cytował ci te wiersze dwieście trzydzieści trzy razy. Jeśli jego podstawowym zadaniem było obudzić twój poraniony mózg za pomocą tych i wielu innych słów, to oczywiście wywiązał się z tego zadania znakomicie. Dlatego, że tak go świetnie skonstruowałeś, że być może i ciebie samego zaskoczył. Oczywiście wywiązał się równie znakomicie z drugiego zadania, żeby delikatnie rozgrzewać twoje ciało, dotykać je swoim - powiedzmy - ptasim ciałkiem, w ten sposób trochę chociaż udając żywego człowieka.
Mama przerwała na chwilę, by przełknąć trochę kawy. Przyznam się, że zacząłem się wtedy poważnie zastanawiać, do czego ta rozmowa zmierza. Chcąc jak gdyby "zabezpieczyć" choć trochę "swoje tyły", wtrąciłem swoje nieśmiałe pytanie:
-Wiesz co, mamusiu? Może jeszcze się zastanów, czy chcesz dalej prowadzić ze mną w ten sposób tę rozmowę. Twoje słowa, zwłaszcza jeśli dobrze zapamiętałem - zacytuję z pamięci: "dwa wiersze, które zapamiętałeś rzekomo dzięki temu, że Zosia, nasz kochana Zosieńka, recytowała ci to w zaświatach" - zmierzają do jakiegoś nieznanego mi celu. Ale moja intuicja mówi mi, że może lepiej tego zagadnienia zbyt mocno nie poruszajmy?
Mama wyprostowała się, spojrzała na mnie trzymając jeszcze w ręku filiżankę kawy i oznajmiła:
-Jacku, ja dużo wiem, dużo się dowiedziałam. Dzięki twojej, niestety, chorobie, dzięki twojemu cudownemu wyzdrowieniu oraz dzięki twemu - przepraszam, ale użyję tego słowa - rzekomemu spotkaniu z naszą Zosią w zaświatach - ja się bardzo, bardzo dużo nauczyłam. Nauczyłam i dużo dowiedziałam, także o sobie samej. Nie, nie boję się, że dowiem się jakiejś nieznanej mi prawdy, która mnie rozczaruje i spowoduje, że wrócą znów moje poprzednie wspomnienia i problemy z pogranicza zdrowia psychicznego. Jacku, nie martw się o to, twoja mama jest w tej chwili przygotowana na wszystko. Ja już także całkowicie wyzdrowiałam. Wszystko, co wiem, wystarczy na początek naszej rozmowy, pragnę tę wiedzę rozszerzyć, ile się uda nam obojgu. Nikt poza nami nie musi o tym się dowiedzieć.
-Dobrze, mamo. Jestem do dyspozycji. Pytaj mnie dalej, co będę wiedział, to odpowiem.
Tak więc spasowałem ze wszelkim oporem. Mojej mamie należało się wszystko, czego pragnęła. Także i ta prawda, która być może spowoduje rozczarowanie, ale jak wiadomo, co nas nie zabije, to nas wzmocni. „Pytaj, o co chcesz, kochana mamo”.
-Dobrze, Jacku, powiedz mi, czy możemy teraz obejrzeć to wszystko, co zapisało się w pamięci Żeni?
Musiałem zrobić wielkie oczy, bo mama się trochę roześmiała.
-Ależ mamo, to może być praca na kilka dni lub tygodni, Żenia ma ogromną pamięć wewnętrzną - zaoponowałem dość nieśmiało.
-W porządku, nie martw się - odpowiedziała. -Twoja mama poświęciła temu zagadnieniu sporo czasu, pomimo tego wszystkiego, co się w ostatnich tygodniach zdarzyło. Potrafię też przyspieszać odsłuchiwanie, potrafię kopiować wybrane fragmenty tekstu, wreszcie potrafię zapisywać i kopiować nagrane wypowiedzi w postaci plików tekstowych. Ja ci to wszystko zostawię, choć raczej się tym nie zajmuj, skoro masz tak dużo do załatwienia zarówno w pracy, jak i w domu. Chciałabym jedynie, byśmy się razem zapoznali z kilkoma stronami zapisanego przeze mnie wybranego tekstu. Jeśli będziesz chciał tego odsłuchać w postaci audio, to też możemy to łatwo odnaleźć. Wszystko dzięki temu, że tak ładnie i profesjonalnie zaprojektowałeś i wykonałeś tego swojego ptaszka.
Spojrzałem na nią z wielką przyjemnością - była naprawdę w doskonałym nastroju, poważna, ale i uważna w tym, o czym mówiła, a jednocześnie wyraźnie znała się na rzeczy. Poczułem się w obowiązku coś jej wyjaśnić:
-Zainstalowałem Żeni między innymi systemy wywiadowcze, jakie stosujemy w naszych dronach dla wojska, także w tym naszym najnowszym STEP-ie 30. To naprawdę wysoka klasa światowa. Jeśli kartki w twojej szufladzie lub na biurku były luźno ułożone, to Żenia mógł sobie z tym poradzić bez problemu, skanując każdy dokument z osobna, w tym twoje wiersze i jakieś twoje notatki. Jeśli dokumenty były spięte i w jakimś stopniu był utrudniony do nich dostęp, to i z tymi w jakimś stopniu Żenia mógł sobie poradzić, bo potrafi za pomocą promieniowania właściwie dobranego do badanego materiału także zeskanować zawartość dokumentu, dla wzroku człowieka niedostępnego z powodu przykrycia choćby jakąś inną białą kartką papieru. To wszystko, co jest zeskanowane, system ptaszka natychmiast potrafi przetransformować na dokumenty tekstowe, graficzne, audio i tym podobne. Także przetworzyć na ludzką mowę.
Mama znów się uśmiechnęła:
-Dobrze, synku, nie tłumacz mi za bardzo tego, bo się w końcu jednak pogubię. Możemy teraz obejrzeć tę zawartość pamięci Żeni - tak ja to przygotowałam - i zobaczyć, co ten niepozorny wywiadowca i jednocześnie diagnosta znalazł w moim domu i co z tym zrobił?

Cóż, teraz się dopiero zaczęło na dobre. Dość długa, niemal godzinna konferencja z mamą i jednocześnie analiza nagranych dokumentów i informacji. Nigdy nie przypuszczałem, że mama aż tak głęboko się zaangażowała w wyjaśnienie tej sprawy, że potrafiła to zrobić w sposób niemal profesjonalny. To, czego się dowiedziałem, o czym z kolei przedtem moja mama się dowiedziała, analizując zapisy w pamięci Żeni, sprawiło kilka razy, że poczułem się dość dziwnie - jak na jakimś poważnym egzaminie.
Oprócz wielokrotnego czytania mi tych napisanych przez mamę wierszy - Żenia wielokrotnie odczytywał mi wtedy jakieś bardzo intymne zapiski mamy, jakieś jakby fragmenty jej dziennika, w którym zapisywała swoje na wpół poetyckie refleksje. Żenia, ten niepozorny Żenia, "pracował" wtedy w gabinecie mojej mamy na Bemowie jak wytrawny wywiadowca, bo takie funkcje mu zapisałem do jego "ptasiego móżdżka", do jego systemu operacyjnego.
Najwięcej z tych zebranych zapisków dotyczyło Zosi, mojej siostrzyczki. A po wylądowaniu na moich piersiach ten niezmordowany ptaszek wiele godzin nocnych poświęcił na to, by mi to wszystko odczytać. Systematycznie, zdanie po zdaniu, zapis po zapisie, czytał mi to podłożonym głosem mojej mamy.
W jaki sposób mój mózg, wtedy coraz bardziej wracający do wszystkich funkcji życiowych, wraz ze swoimi coraz bardziej wyraźnie odbieranymi informacjami, przetwarzał te wszystkie dźwięki i sygnały? W jaki sposób to mogło się dziać, że mój mózg przetwarzał to na moje senne wrażenia, na sny i marzenia, których nigdy już nie będę w stanie oddzielić od wrażeń z realnego świata? W jaki sposób nałożyło się to wszystko na moją i tylko moją tęsknotę do mojej zmarłej w dzieciństwie siostrzyczki, której tak naprawdę nie było mi dane poznać, bo przecież byłem wtedy jeszcze za mały?
Moja droga mama, oprócz umiejętności analizowania i segregowania tej całej zawartości "ptasiej" pamięci, potrafiła także przeanalizować wartość i prawdziwość moich wypowiedzi, posługując się modułem analizy prawdziwości wypowiedzi – a taki moduł także, w sumie chyba niepotrzebnie i jakby „na swoje nieszczęście” - zainstalowałem w systemie elektronicznym Żeni.
Polega to na tym, że system oznacza zapisane wypowiedzi głosowe i jest w stanie na bieżąco analizować je pod względem prawdziwości. Warunkiem, aby to poprawnie działało, jest, żeby ptaszek miał dostęp w czasie realizacji nagrywania wypowiedzi do pomiarów biometrycznych osoby to wypowiadającej. W tym wypadku były to moje wypowiedzi i Żenia siedząc na moich piersiach miał właśnie dostęp do mierzenia moich parametrów biometrycznych w czasie nagrywania. Mama poprosiła, właśnie teraz, o interpretację tego kawałka materiału!

Zapisało się tak: "Zosia kazała mi tu wrócić, powiedziała mi także cały ten wierszyk, tę uroczą kołysankę naszej mamy." Taki tekst, moja wypowiedź, została nagrana przez system ptaszka.
System oznaczył tę wypowiedź symbolem F1 - wypowiedź fałszywa 1 stopnia. Możliwa przyczyna - mówiący wypowiada swoje rzeczywiste lub wyobrażone sądy, bez zamierzonej chęci mówienia nieprawdy, jednak jest to wypowiedź o bardzo niskim prawdopodobieństwie i stopniu prawdziwości. Można ją zaliczyć do na przykład relacji ze snu lub filmu fabularnego.
Drugi passus: "Tak, tato, Zosia. Spotkałem ją tam, śliczną młodą dziewczynę z blond włosami." - także oznaczone przez "system ptaszkowy" symbolem F1.
Trzeci: "Ona także tutaj była ze mną, tu, w tym pokoju. Odprowadziła mnie tutaj, chwilę ze mną tu pobyła, kiedy nikogo nie było" - oznaczone symbolem F1.
Następny: "Przytulała się tam do mnie, a także na pożegnanie tutaj. Moja mała, kochana siostrzyczka" - oznaczone symbolem F2.
F2 - wypowiedź fałszywa 2 stopnia. Możliwa przyczyna - mówiący wypowiada swoje rzeczywiste lub wyobrażone sądy, zamierzając celowo wprowadzić kogoś w błąd.
Jest to wypowiedź o niemal najniższym stopniu prawdopodobieństwa i o niemal najniższym stopniu prawdziwości. Mówiąc po ludzku - kłamstwo.
Następny: "Tak, jak moje dzieci umieją to robić, tutaj, w moim domu na Ziemi" - oznaczone symbolem T1.
T1 - wypowiedź prawdziwa 1 stopnia. Mówiący wypowiada swoje rzeczywiste lub wyobrażone sądy, bez zamiaru wprowadzenia kogoś w błąd. Jest to wypowiedź o wysokim prawdopodobieństwie i stopniu prawdziwości. Ocena T2 byłaby analogiczna, z interpretacją "w najwyższym stopniu wypowiedź prawdziwa".
Następny: "Powiedziała, że nas wszystkich ogromnie kocha i że mam wracać, bo tu jest kilka .... wiele osób, które na mnie czekają" - oznaczone symbolem F1.
Dalej nie dałem rady, odmówiłem mamie dalszej interpretacji:
-Mamo, Zosia naprawdę była tutaj ze mną, spotkała się ze mną i poprosiła, bym przekazał ci, co ci przekazałem. Mamo, kochanie, musisz przestać o niej tak myśleć, jak dotychczas. Musisz także przestać myśleć o tych zapisanych przez system zwykłego robota, zwykłego drona, przez taki po prostu najzwyklejszy automat. To wszystko są przecież tylko i wyłącznie ludzkie manipulacje, także moje. A wszelkie manipulacje nigdy nas nie prowadzą do poznania prawdy. W niektórych sytuacjach być może są one czasem pomocne i są potrzebne do osiągnięcia zamierzonego celu, ale w większości przypadków są zbędne, a czasem są i mogą być wręcz szkodliwe. Bo generalnie manipulowanie ludźmi i ludzką świadomością jest szkodliwe i nie powinno być stosowane!

Mama patrzyła na mnie z uśmiechem.
-Synku, dziękuję ci. Masz bardzo dużo racji, zwłaszcza mówiąc o manipulowaniu ludźmi. Wierzę ci, że myślisz, że spotkałeś Zosię i że ona mówiła ci, że jest tam szczęśliwa. Wierzę ci, że tak myślisz i dziękuję ci, że tak o tym opowiedziałeś, tak przekonywująco, bo w ten sposób mnie wyleczyłeś. Wiem, że bardzo się o mnie martwiłeś, ale też i teraz jeszcze się martwisz, o moje wspomnienia związane z naszą biedną Zosieńką. Jacku, bardzo ci za to wszystko dziękuję. Jesteś bardzo kochającym synem, jestem ci wdzięczna za troskę. Już nie będę do tego wszystkiego wracała, przyrzekam ci to. Chciałam jedynie, byś wiedział o tym, że ja znam twoje najlepsze intencje, ale znam też prawdę o tym twoim wyobrażonym spotkaniu z Zosią w zaświatach...
Przerwała na chwilę, patrzyła na mnie uważnie, ścisnęła moje dłonie
-Mamo... kocham cię. Zosia … tam, też cię kocha...
-Tak, Jacku, dziękuję ci z całego serca. Ja też kocham ciebie i naszą Zosieńkę. To dzięki tobie i twojej relacji o nie odbytym spotkaniu z nią, zostałam uzdrowiona. Dziękuję tobie i Zosi. Bardzo ci dziękuję, synu.
Tak zakończyła się mniej więcej ta nasza przedziwna rozmowa, uzdrowionej matki z uzdrowionym synem. Oboje uzdrowieni w sposób tak tajemniczy, że niemal pewne wydaje mi się, że w sposób nadprzyrodzony. Ale w tym konkretnym momencie, gdy przestaliśmy oboje o tym rozmawiać i za kilka minut znów byliśmy razem z naszymi najbliższymi, czekającymi na nas w sąsiednim salonie, miałem wrażenie, że mama nie bardzo w to wszystko wierzy. Nie bardzo wierzy w tę nadprzyrodzoność, tę boskość i cudowność tych wszystkich zdarzeń.
Potem już nie wracaliśmy do tego, dlatego nie dowiedziałem się, jak moja mama z tym dalej sobie radzi. Możliwe, że coś jeszcze się przydarzyło więcej, co mogło wpłynąć na jej przeżycia i pamięć o tych wydarzeniach. Nie miałem jednak okazji o tym więcej z nią rozmawiać.

Dodano: 2016-09-12 11:17:22
Ten wiersz przeczytano 642 razy
Oddanych głosów: 8
Rodzaj Nieregularny Klimat Obojętny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (10)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
Zapewne tak było.
Dziękuję za wizytę i komentarz.
Pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Myślę, że była to śmierć kliniczna, a z racji, że
cuda się zdarzają Pan Bóg mógł pozwolić na spotkanie
rodzeństwa

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Beata
Bardzo dziękuję za czytanie, zainteresowanie i
życzliwe komentowanie.
Pozdrawiam serdecznie.

Beata1* Beata1*

Wiara i nauka, co jest prawdą a co wynika z wyobraźni
napędzanej ludzką tęsknotą, o skłonnościach ludzkiego
rozumu do manipulacji nie zawsze świadomej i badaniu
tych najbardziej skrytych intencji.
Mama obawiała się pewnie aby kosztem własnego zdrowia
psychicznego Jacek nie próbował chronić swojej mamy
przed zranieniem duchowym. Bardzo interesująco.
Dobrego dnia:)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Basia
Pięknie dziękuję za czytanie i opinie.
Pozdrawiam.

BaMal BaMal

intrygujące opowiadanie Pozdrawiam:))

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Anna
Zosiak
Bardzo dziękuję za odwiedziny, przeczytanie i opinie.
Jutro będzie ostatni odcinek, być może z jeszcze jedną
niespodzianką.
Pozdrawiam.

anna anna

ciekawe, bardzo ciekawe

Zosiak Zosiak

Ciekawa lektura.
Miłego dnia.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »