MOZNA INACZEJ
Ta sama historia powtarza sie wciaz
Ona-zona pokorna On-fatalny maz
Ona lka cicho w kacie gdy dzieci juz
spia
On na wodce z kumplami caly On
Tak dzien gna za dniem za noca noc
Czasu wciaz mniej a oni co?
Sa tacy zimni zupelnie juz inni
Skad to sie wzielo?Skad?
Patrza na siebie jak przez szklo
Poranne "dzien dobry" to juz nie to
Czekaja na cud choc w sercach lod
Czy o to im w zyciu szlo?
A zycie mija kazdemu inaczej
On-jutro sie zmienie Ona-wybaczam
I gdy juz zaczna miec siebie dosc
Zycie im kaze byc razem psia kosc!
A przeciez mozna zupelnie inaczej
Pokazac jezyk zarlocznej rozpaczy
Po to los dal nam tyle drog
By na wielu szczescia szukac moc
Nie mozna we dwoje zyc bez milosci
Wiec sie nie dreczmy czy nie duzo
prosciej
Spakowac torby machnac reka na te
lata
I isc przed siebie...kazde w inna strone
swiata
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.