W oczekiwaniu na świt
Noc mnie otacza. Mrok razi w oczy.
Ślepotę odpędza tylko władca nocy.
Idę więc na oślep mając za przeszkodę
Te duchy podniebne, które jeśli mogą,
Kradną resztkę światła. Szukam wtedy
dłonią
Drogi. Choć jej kraniec wielką
niewiadomą
Dla mnie jest i będzie, póki trwa ta
noc,
Dojść gdzieś mogę tylko błądząc wciąż.
Czekam na podpowiedź, na wskazanie
ścieżki,
Jednak bez odzewu. Słonce wciąż nie
świeci...
Bez słońca horyzont. Bez oczu wędrowiec.
Nie może zawrócić, ale gdzie ma pobiec?
Komentarze (1)
może niech mu serce podpowie:))