Opowiem
Dla M.
Jak nowo narodzeni, stoimy na szarej
ulicy
Jeszcze nie w cieniu człowieka, lecz w
blasku kamienicy
To był przypadek, że poranek był szary
A uliczną tandetę skrywały nocne mary
Błąd w pierwszym wersie, my - nowo
narodzeni
Szarością ulicy miękliśmy zapatrzeni
W te słowa gawędy draujące z chichotem
zdeptując nasze myśli, zrzucając z
łoskotem
Autodestrukcja - głupie, lecz kuszące
Patrzę na drgające centymetry nas
dzielące
Twoje spierzchnięte wargi, nieme
zrozumienie
Twoja spokojna twarz, ....
w jedności marzenie
Nagle widzę tego człowieka pod kolorowym
kobiercem
On dla ciebie - z metalowym krzyżem,
dla mnie - z blaszanym sercem
I odzywa się coś, co było przed
narodzeniem
Co dla nas ratunkiem, dla niego
kadzeniem
Opowiem ci o tym wśród kąpieli
słonecznych
Za ścianą wody, przy czynach haniebnych
Tu w ramionach swych cuda i dziwy się kryją
W niebywałości zachodu, złote refleksy
przeszyją
I źródła dowiodą swojej nieskończoności
A słowa okrutne polegną w
srebrzystości...
Opowiem ci, historia jeszcze wiele serc
obmyje
O człowieku, każdego dnia dziękował, że
żyje
Każdego dnia widniał uśmiech istnienia
na spokojnej twarzy...
znalazła się droga stracenia
Ufne oczy dziecka
Zbyt długo cieszyły sie
egzotyką wyższości
(ekskluzywne suki
rozdzierają powietrze)
Chciał głębiej i wyżej
Tocząc się w odmęty
Własnej gawędy
(puste oczodoły
straszą głodem)
I pozostał tylko wieczny grymas
Na dzikiej twarzy
Oopwiem ci, bo nie chcę kolejnego końca
kolejnej spokojnej twarzy...
nie chcę neonowego słońca
Sama siebie okłamuję!
Nie ja przez niego po nocy szlocham
Ja...opowiem bo kocham
Nie wiem, co mogę więcej powiedzieć...dla mojego najdroższego przyjaciela...o spokojnej twarzy :):)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.