Ostatnie słowa kasztanowca
Kiedyś rosłem...o tam - koło tej drogi,
W całym mieście byłem znany.
Znałem dzieci i ten scyzoryk wrogi,
A teraz kurcze jestem porąbany.
Pamiętam jak podstawiałem pod nogi
korzenie,
Zrzucałem na głowę ciężkie kasztany,
Budziłem tego co o mnie wsparty drzemie,
I tak zakończę na stracenie skazany.
Jeszcze niedawno miałem listki zielone,
Słoje mnożą się jednak z wiekiem.
Zaraz w płomieniach utonę,
na chłód stając się lekiem.
Jeszcze chwila i garstka zostanie
popiołu,
Ogrzeję jednak twą zmarzniętą rękę.
Tak jest ze mną i z resztą drzew
pospołu.
Ciepło, ciepło...przez naszą mękę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.