Psalm człowieka współczesnego
Wejrzyj Panie na moją straszną złość,
bo wszystko na świecie moją złość
buduje.
Dzień obnaża mój wstyd, który czuję gdy
zapada noc,
A każdy ranek i wieczór to wstydu
uczucie.
Nie mam za co Boże Ci dziękować,
właśnie zrozumiałem kto decyduje o mym
losie,
nie musisz mnie Twą łaską już częstować,
Gdy w słabości chwilach kajam się i
proszę.
Psychologów zastępy zamiast Twych
Aniołów,
porady uczonych zamiast Twego Pisma,
przyjemniejszy rechot wokół mego stołu,
nie chcę pościć, lecz tańczyć, krzyczeć,
gwizdać.
Powiedz: ile klęsk doczesnych jeszcze mnie
porazi,
aż będę mógł się bez końca cieszyć?
Ja postanowiłem ideami wzgardzić,
aby znaleźć poklask małych rzeczy.
Teraz nie Ty jesteś szczęścia dawcą,
nie możesz udowodnić Swojej racji.
Już nie karzesz tych co mordują i
kradną,
nie dasz rady naszej demokracji.
Na co mi godziny spędzone na modlitwach?
Po co mi wyrzeczenie dla Twej Chwały?
Ukazy Twoje ostre są jak brzytwa,
w moim wykonaniu... mocno stępiały.
Komentarze (1)
dobry jesteś. Czasami sam tak myślę. Jutro poczytam
następne Twoje wiersze, bo dziś padam z krzesła