o rowerze
Wyciągam go na światło dzienne,
Lakier lśni, lecz jak sito dziury,
Liczne rany na nim przestrzenne,
Ale pojedziemy w góry.
Żal go czasem, ale nie czas na to,
Po to niby jest, dla mej woli...
Jak klepię znów hopę łopatą,
Tak może upadek zaboli.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.