Siostra i świerszcz
Skrzypce grają w oczach sarny-sowy,
która wyznała mi swe grzechy,
która wyznała mi swą miłość – na
płocie, za domem,
skąd uciekł wielki zielony świerszcz, by
napić się ze źródła,
gdzie pstrągi wyskakują z wody, na
spotkanie słońca, by napić się
powietrza.
Jej ramiona oplotły mnie jak jasna
śmierć,
a noc objęła nas oboje jeszcze jednym
ciaśniejszym uściskiem.
Zaśpiewał jakiś samotny wilk.
Załkał jakiś samotny ptak.
W milczeniu dookolnym łąk i wzgórz
dwa szukające się po omacku ciała
i dalekie granie świerszcza znad rzeki.
W sidle tej zagrody wśród traw i gwiazd
spoglądam w oczy sarny bez kpiny.
Oczy sarny to zaklęty krąg, wnika weń cały
zapach łąk,
to puchar pełen naszych słodkich mąk.
Błądzi w nim wiosna i pożera nas oczami.
To oaza spokoju,
ciał trących się, aż tryska z nas sok
i ślizgają się po sobie – te dwa?
– samotne ognie.
Aż spowija ich mleczna droga.
Ślina, jak duch, przepływa ode mnie do
Ciebie, od Ciebie do mnie.
To dzban stworzony ręką ślepca w chwili
wielkiego pragnienia.
Lecz jej ręce to węże moich skrupułów i
groźba i szantaż
i słodka niewola.
Moje uszy łowią czyjeś krzyki znad
rzeki.
Pragnę tam biec, uciec do nich, rozbić
dzban.
Ręka ześlizgnęła się z jej piersi, zatracił
kształt tego ciała,
od oczu sowy powiało oskarżeniem,
od kącików ust rozsnuł się dym,
zaczajona melodia skrzypiec przeszła w
przypadkowe zgrzyty,
a potem jeden wielki syk-krzyk,
na skrzypcach zjawiła się księga, a na
księdze czaszka,
sarna-sowa odskoczyła ode mnie,
jeszcze chwilę patrzyła na mnie, po czym
uciekła, odleciała.
Poszedłem powiedzieć Ojcu, że przepędziłem
ją,
a ten długo, do późnej nocy uspokajał moje
sumienie,
bo nie mogłem zasnąć.
Komentarze (5)
Ciekawie piszesz.
ależ z Ciebie wrażliwy człowiek, rozmarzyłam się,
pozdrawiam z uśmiechem ;)
podoba mi się:)
popieram i podpisuje się pod tym , pozdrawiam
no no no jestem pod wrażeniem...pozdrawiam