Ulotność (o krok za, o krok przed)
Wokoło tyle pięknych
form natury,
a mnie toczy rak
Już samo oddychanie powinno
się stać balsamem zdrowia
Widocznie ciąży nade mną
klątwa człowieka
rzucona przed wiekami
przez dowódców ze szczytów
niedosiężnych wież
ze snów
legendarnych armii masek
Ulotność
wrażeń nas i rzeczy
świat się zmienia
starzy świadkowie, drzewa i zamki
i formy zbiorowości
rozpadają się w ruiny
pośród ruin krążymy
i nowe wciąż wznosimy
w zaraniu skazane
Nie będą wiecznie stąpać
tą samą aleją moi następcy i oglądać
wiecznych kamiennych szczytów -
one też mają wyliczony czas
Nie będą wiecznie krążyły trolejbusy
i latały gołębie pocztowe
Życie nie jest nudą
tych samych zdarzeń
tych samych aktorów
w tych samych dekoracjach
Więc po co dążyć do ostatecznego
wyzwolenia
Lepiej chcieć żyć wiecznie, aż będzie
dobrze
Ale kto nie umiera z chwilą
ten tak naprawdę nie żyje
Nadmierna pamięć i czekanie to
zamieranie
Silna wola chce naginać przeznaczenie,
aż puzel szczęścia wskoczy na miejsce,
ale balast pamięci już wyblakł,
a puzle świata przepłynęły w rzece czasu
Szczęście to negacja przeznaczenia,
ale to też cząstka mozaiki świata -
godziny śmiechu, młodości i słońca -
których istotą jest chwila,
radosny przepływ, radosne teraz
Szczęście nie jest tylko we wspomnieniu,
ale szczęście to bardziej dar niż
zasługa,
choć zarazem to nasz wybór
Lecz nie można ciągle walczyć,
bo wszystko wyparuje
i zostaną tylko zmiany klatek i nirwana
i my zawsze o krok za, o krok przed
w tańcu z czasem -
deficyt woli w stawaniu się
jej przerost w walce zamieniającej się w
czekanie
Lecz przecież świat to zmiany nie tylko
klatek,
bo czasem pojawia się rozkosz i piękno
Wykorzystano szansę, wprowadzono
nasz słaby czynnik w mechanizm świata,
lub coś samo zalśniło na fali
milczenie, akceptacja, może nawet
moment panowania -
potem erozja
Nie radośni słudzy,
nie panowie,
a najczęściej niewolnicy praw
Świadomość tak rzadko zagnieżdża się
w swoim raju -
otwartym zamknięciu radosnym,
jak ptak szuka swego źdźbła rozkoszy -
swej misji
Chyba to te słońce rozkłada wszystko
chyba to w świetle się rozpuszcza
w nie powraca po odegraniu ról
Słońce też nie jest wieczne
Może w światło schroni się
to wszystko -
i słońce i deszcz i łzy
i skóra i oko i śmiech
"..a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła."
Zjadłem bułkę i rybę,
miały kształt, ale znikł
Tak mnie zje morze światła
lecz zostało coś, coś
zostaje - masa równa się energia,
przepisy na bułki i ikra i zmiana -
na razie
Spotkali się i już
zaczęli się ranić, od początku
piszą kronikę bólu zadanego
i otrzymanego
To się nazywa przeznaczenie -
wzór który jeszcze nas obejmie
Rozpoznaję chorobę każącą odsuwać
od ust puchar rozkoszy,
która jak by nie okazała się
pusta i śmieszna i wulgarna,
i choć na początku taka czasem jest-
to nie powinna być odsuwana
Lecz potężny demon zaszczepiony mi
lub zrodzony we mnie
każe mi odsuwać od ust winogrona
Wiem, że powinienem go teraz pokonać
Bo to ostatnie chwile po temu
Ostatni moment
Dlatego carpe diem i nadzieja,
że nie jest za późno
Lecz dla zapewnienia sobie tego
wszystkiego
potrzebuję nade wszystko, jako warunku,
jako środka wiodącego do celu -
spokoju duszy,
a mówiąc prościej -
zdrowia
Komentarze (3)
kolejne dobre przemyslenia poeto...tak sobie
pomyslałam ze moze to dobrze ze nie zawsze będzie tak
jak jest w końcu gdyby nic się nie zmieniało nie
byłoby ruchu..a zycie to ruch,szczęscie przystankiem
tego ruchu...Twoje teksty każą się człowekowi
zastanowić i to w nich lubie...życzę spokoju
duszy...pozdrawiam
jak jesteśmy zdrowi chcemy tak wiele jak zachorujemy
chcemy tylko jednego...wierz a będzie ci dane.
smutny wiersz.....
zdrowia ci życzę pozdrwaiam.
wiesz na początku czytania pomyślałam mógłbyś być moim
natchnieniem ...ten tekst jest niezwykły ..wgłębiając
się bardziej jakby coś mnie ukłuło ....nie wiem co ci
mam napisać....zdrowia przede wszystkim i ponad
wszystko chyba....ps a na poważnie nie umie pisać o
miłości...pozdrawiam Cie ciepło