Życiowy Teatr
Zimne mury bez znaczenia. Klasy
przepełnione bezimiennymi. Za oknami brudny
świat. Puste spojrzenia. Fałszywe twarze.
Cholerna rutyna wylewająca się przez
dziurki od klucza.
A ja jedyna się dziś uśmiecham.
I ironicznie przechylam głowę.
Wszystkich was zmiażdży ten życiowy
teatr
Przygniecie was do ziemi, wyssie resztki
radości…
Potrafię sobie uświadomić, że udajesz.
I potrafię udawać że nie mam
świadomości…
Co się dzieje wokół mnie.
Nie musisz wcale wiedzieć, że daję radę.
Że mogę się uśmiechać, choć doskonale
wiem.
Pochłoniemy samych siebie,
Zniszczymy szczerość i beztroskę.
Dzieci będą błąkać się w ruinach tego,
Co nazywaliśmy światem.
I pytać dlaczego, dlaczego,
dlaczego…
I nikt im nie odpowie.
Bo wszyscy fałszywi będą w obłędzie i
szoku.
A świat wypełni drwiący śmiech.
Histeryczny śmiech.
Komentarze (1)
Odnalazłam w tym wierszu kawałek siebie... kawałek
mojego życia. Pozdrawiam