czekam, aż oczy otworzysz...
Twarz jakby z gipsu lub z wosku,
czekam, aż oczy otworzysz
i zaczniesz mówić po polsku,
już coraz ciemniej na dworze.
Światłem nie słońce, a świece,
wirują cienie na ścianie,
tyle miłości mam przecież,
a tutaj już pożegnanie.
Tęsknota sucha jak piasek,
morze łez nieskończoności,
nie pytaj czemu wciąż płaczę,
ciało odchodzi od kości.
Komentarze (6)
Umiesz przekonać słowem
Przejmujący wiersz...
Oryginalnie o śmierci.Pozdrawiam:)
bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam
Witaj returm. W ciekawy sposób przedstawiłeś
wyobrażenie śmierci. Czytając można poczuć tą nutkę
grozy i delikatny dreszczyk. Pozdrawiam:)
Bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam