uciekłam
wysypałam się z twojej dłoni
ja ziarno
nos tępy kulfon przywarował
węszy
nie czuje mnie
choć pachnę nadzieją
aż łzy płyną z oczu niezapominajek
ucho pochyla się
pochłania drgające powietrze
jednak
nie słyszy pieśni radości
której nimfy uczą się na pamięć od
strumieni
język zasuszony
wygarnia
ale dla niego
proch i słodka cnota jeden mają smak
wzrok zuchwały
przegląda
lecz blizny na źrenicach
nie pozwalają
zobaczyć promiennego uśmiechu mego piękna
który zwabia ćmy
w końcu
palce zatwardziałe w ślepocie
mijają mnie
choć krągła jestem namiętnie
aż młody Eros chce tulić mnie do snu
wyrastam
słońce świeci mi prosto w twarz
kwiat kobieta
podchodzisz
wszystkimi zmysłami wyrywasz
cud
to potrafią
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.