zaw.sze
.
Gubiłam się i szukałam spojrzeń.
Były zbyt nieoczywiste, żebym mogła
utrzymać je kurczowo przy sobie,
zaliczając do tych uchwyconych.
Myśleli, że na nich patrzyłam,
a ja błądziłam w mglistej puszczy
wspomnień,
nie otwierając już oczu, by nie uronić
zieleni,
nie zgubić się w pułapce własnych
przyrzeczeń.
W moim świecie ziemia była księżycem.
Jego pył rozdmuchany i dokładnie ukryty,
w każdym zakamarku mojej niepokornej myśli,
tęskniącej za odrobiną zapomnianej
jedności.
Weszłaś do mnie przez zamknięte drzwi,
przysiadłaś zawstydzona w kąciku mojej
duszy
którą odnalazłaś pod lewą powieką.
Twoja skóra - moja pierwotna tęsknota.
Zeszłaś po drabinie słowa w głębię
mojego nieufnego świata z origami,
słuchałaś uważniej niż stado krzyczących
żurawi,
mówiłaś o nagich drzewach i bezradnej
Maryi.
A ja już wiedziałam, że uwierzę w „na
zawsze”.
.
Komentarze (5)
Z podobaniem przeczytałem.
Życzę Szczęśliwego 2023 Roku, pozdrawiam serdecznie.
ciekawie i metaforycznie
pozdrawiam :)
Witaj.:)
Wiersz, refleksyjny w swoim przekazie.
Ciekawa metaforyczność.
Pozdrawiam serdecznie.;)
Piękny wiersz.
Ładny wiersz, Fajne metafory.