Daj, panie
Wyciągnięte
rączynki do słońca.
Rozczulająco cienkie,
jakby błagała ojca
„tato, weź na kolanka”.
Taka migawka
wypaliła się pod powiekami,
zacisnęła klamrą serce.
Czy byłam dobra?
Nie chcę
myśleć, że nadal tam stoi.
Pięć złotych, nie zaspokoi głodu,
nie uciszy sumienia.
Więcej grzechów nie mam,
a Ciebie Ojcze o pokutę proszę,
za las kruchych rączek.
autor
DoroteK
Dodano: 2016-08-21 07:01:18
Ten wiersz przeczytano 3116 razy
Oddanych głosów: 83
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (99)
Bardzo dobry refleksyjny wiersz i wzrusza :-)
pozdrawiam Dorota
filutek82 :-) dziękuję za sugestię :-) wiesz, lubię
taki pod prąd trochę rytm, a ten las w nietypowym
miejscy, jakoś tak mi ładnie ten rytm zawraca :-)
pozwól, że troszkę oczytam się z Twoja propozycją,
może faktycznie tak jak piszesz będzie lepiej :-)
pozdrawiam :-)
W Indiach,Dorotko,nie miałabyś takich myśli;za dużo
tych wyciągniętych rączek.
Ładnie napisane.
Miłej niedzieli.
temat żebrzących jest niewyobrażalnie pojemny. (Podoba
mi się Malta- tam nie wolno żebrać.)
Ostatnie dwa wersy czytam:
"za las kruchych rączek
w pamięci wieków"
To my, ludzie, pozwalamy, by rósł ten las.
Pozdrawiam.
Poruszasz DoroteK Mało!
To już rekolekcje.
Dziękuję za ten i inne Twoje wiersze
Miłej niedzieli:)
ostatni wers niepotrzebny
tak samo"pamięć wieków"
powoduje, ze wiersz staje się egzaltowany i traci
oryginalnośc
ładny wiersz...
pozdrawiam milutko Dorotko:)
Ileż to razy tak myślałam, Dorotko potrafisz
dobudzić,pozdrawiam niedzielnie:)