Markotna dusza
Zdradzona przez świat
Obdarta ze skóry
Otulona ołowianym,zimnym płaszczem
Markotna dusza zamknięta w milczeniu
Sama jak cierniowy krzew
Stoi i wypija toksyczną krew
Nie wie kiedy odejść
I nie wie kiedy się zatrzymać
Nie wybiera,gdyż nie ma wyboru
Cierpi,lecz tego nie okazuje
Jej życie w egzystencji się tli
Zaprzecza i w bezwładność ucieka
Zapomnienie,strata,odrzucenie
Przez ból traci własne sumienie
Trzyma w dłoniach zatrute,czarne
kamienie
Cień – jej tajne schronienie
Dusza – chaotyczne unicestwienie
Zamknięta w ciemnym lochu
Krzyczy i z chciwych ramion się wyrywa
Jakby znalazła się na jawie półżywa
Kłamstwo jej prawdę ukrywa
Rzeka we własnych łzach tonie
Przyjaciel stał się wrogiem
W okruchach ciemności zaplątana
Niebieski promień ja od celu oddala
Pyta: czy to niebo czy piekło?
Ranne serce jej dusze urzekło
Cierpienie uniosło ponad skały
Wiara – jedyny promień zagłady
Markotna dusza nigdy nie złamie swej
zasady
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.